tumry

~ głos obywatela zatroskanego losem własnego kraju

tumry

Monthly Archives: Listopad 2012

GRYPSY Z PLATFOSTANU (235) – Ruina

30 Piątek List 2012

Posted by tumry in polityka

≈ Dodaj komentarz

Tagi

Boniecki, Gierek, Gocłowski, Gomułka, II Wojna Światowa, III RP, Jan Paweł II, Kaczyński, kard. Wyszyński, Komorowski, Kościół Katolicki, Krzyżak, Moskwa, Niemcy, Norwid, NRD, Nycz, o. Rydzyk, Obama, osobowość, patrioci, Pieronek, Polacy, Polska, PRL, Rosja, Sowa, Sowiety, Tusk, Warszawa, Wiśniewski, wybory

Właściwie nie ma dnia, żeby środki masowego przekazu nie przyniosły jakiejś informacji świadczącej o dekompozycji III RP. Rozpad ten ma dwa podstawowe źródła. Pierwsze to osoba Donalda Franciszka Tuska osobnika, który w zasadzie nigdy nie krył swojego wrogiego stosunku do polskości, a używanie języka niemieckiego do porozumiewania się w domu rodzinnym, jakoś to nie najgorzej wyjaśnia. Ukształtowana w ten sposób osobowość trzyma raczej stronę ojczyzny językowej nie zaś terytorium, na którym się urodziło, tym bardziej, że miejsce to należało przez bardzo długi czas do Niemiec, a do Polski wróciło dopiero w wyniku II Wojny Światowej.

Drugie źródło, to pełna na terenie państwa polskiego restytucja agentury, która wprawdzie w pierwszym pięcioleciu III RP została niejako przyparta do muru, to jednak później odbudowała swoją pozycję z nadwyżką, a od 5-ciu lat wręcz szaleje, deklasując nasz kraj do roli ważnego, ale tylko rynku zbytu. W tym dziele tradycyjny prym wiedzie wschód czyli dzisiejsze Ruso-Sowiety. W nieporównanie mniejszym stopniu zachód czyli Niemcy, które po upadku NRD zredukowały wydatnie swoje w tym dziele możliwości.

Wielość żyjących w Polsce ludzi, którzy przez wydatną cześć swojego życia kierowali się ortodoksją komunistyczną ma w tej sprawie znaczenie kapitalne. Przekazali oni tę swoją zbrodniczą i  niedorzeczną manię własnym córom i synom, którzy dokonali koniecznych modyfikacji unowocześniających, stwarzając coś w rodzaju ideologii neokomunistycznej dla kelnerów. Główną rolę w niej pełni przeświadczenie, że tak jak kiedyś Rosja, później Sowiety, to dzisiaj Ruso-Sowiety nigdy nie opuszczały i nie opuszczą swoich stronników – choćby nie wiem co. Działanie zaś w drugą stronę się nie opłaca, gdyż grożą za to najdalej idące konsekwencje.

Tego typu myślenie pozostaje w mocy, gdyż życie dostarcza licznych przykładów jak w sumie życiowo dobrze wychodzi się na spolegliwości wobec Moskwy, a jak kiepsko podejmując z nią walkę, którą ona zawsze pojmuje jako bój na śmierć i życie. Przykład skutków tego rodzaju szczególnej polityki, rozumianej jako „propozycja nie do odrzucenia” upamiętnia choćby marsz w Warszawie polskich patriotów 10 dnia każdego miesiąca. Najdziwniejsze jest jednak to, że członkowie agenturalnego ramienia Ruso-Sowietów w Polsce, zdają sobie świetnie sprawę, że ich de facto dzicy  mecenasi pochodzą z kraju pod wieloma względami niebywałego prymitywu, a mimo to im służą. Spietranie się, ideologia wiecznego regresu, władza i złoto, to główne dźwignie, które doprowadzają sprawujące dzisiaj nawet najwyższe funkcje osoby do zdrady rodzinnego kraju – Polski.

Jednak ani Tusk z ferajną ani też moskiewska agentura i same Ruso-Sowiety z pomocą Unii Europejskiej nawet, nie są w stanie zniszczyć Polski na amen. Trzeba by, o czym pisał Norwid – robić to z miłością – gdyż Polska z miłości powstała i tylko tak działając paradoksalnie można ją unicestwić. Ponieważ pogodzenie dwóch dzieł Boga i szatana jest niewykonalne, ideolodzy wiecznego regresu wpadli na pomysł zaprzęgnięcia Kościoła Katolickiego do tej demonicznej roboty, aby ów działając zawsze z miłością, ale nie kontrolując do czego to może zostać wykorzystane, przyczynił się swoim zachowaniem do zdeklasowania Ojczyzny.  Pierwszy akt już się był dokonał i było nim usunięcie sprzed Pałacu Prezydenckiego krzyża, który tam stanął w spontanicznym odruchu szlachetności harcerzy, a więc co jest warte podkreślenia, młodego pokolenia Polaków.

Po tym agenturalnym „sukcesie”  obudowanym działalnością nielicznych ale wpływowych duchownych, którzy sprzeniewierzając się kapłańskiemu powołaniu kolaborują z rządem w dziele niszczenia Polski, (np. Sowa, Pieronek, Boniecki, Gocłowski, Wiśniewski, Nycz), przyszedł czas do zabrania się za episkopat, pozbawiony na ten czas indywidualności miary Jana Pawła II czy Stefana kardynała Wyszyńskiego, a także za likwidację dzieł stworzonych przez o. Tadeusza Rydzyka. Ideałem dla Tuska byłoby wciągnięcie Kościoła do współpracy w tzw. budowie Polski, co katolicy robiliby z miłością, w rzeczywistości działając na jej zgubę, gdyż Donald Franciszek jest mistrzem kamuflowania celów przez nadawanie im nieadekwatnych nazw. Dawałoby to gwarancję szybkiego zniszczenia Polski.

W drugim wariancie chodzi o oddzielenie Kościoła od społeczeństwa, w wyniku czego powstała by możliwość jego ubezwłasnowolnienia i wyprowadzenia na „nowocześnie” rozumiany niewolniczy rezerwuar ludzki, na którym dokonywano by eksperymentów opartych o zasadę „co komu do łba strzeli”.

Można by mniemać, że skoro tak jest, to wystarczy zmienić władzę, wrzucając do urny wyborczej stosownie zakreślone karty do głosowania. Niestety szansa, że będziemy władni w ten sposób zmienić władzę w Polsce jest podobna do tej jaka istniała w PRL. Rzecz w tym, że Tusk i ferajna władzy oddać już nie mogą, gdyż tak daleko zabrnęli w zbrodniczym procederze niszczenia Polski i Polaków, że po jej utracie czekałby ich długoletni pobyt w ośrodkach odosobnienia. Nie zmienia to faktu, że na wybory trzeba koniecznie i to gremialnie chodzić, głosując na ludzi dla których interes Polski jest najwyższym nakazem. Niech agentura wie czego chcą Polacy. Przyjdzie czas, że prawda o tym zdecyduje.

Oczywiście dla sprawującej władzę agentury nie jest najistotniejsze, kto personalnie znajduje się u formalnego steru, czy jest to herr Donald Donaldowicz, czy też „Jezus” Maria (och) Karol Bronisław. Ci jednej nocy lub „o świcie” mogą zostać wymienieni, jak się to stało onegdaj z Gomułką, Gierkiem czy Kaczyńskimi. Istotą jest zwasalizowanie Polski i czerpanie z tego korzyści. Tym ludziom bycie kacykami wystarcza. Tak są skonstruowani. Oni są takimi Polakami, jak Obama jest cesarzem bizantyjskim.

PS.

My tu sobie gadu, gadu, a Krzyżak Tusk pajęczynę tka.

Reklamy

GRYPSY Z PLATFOSTANU (234) – Pluton

28 Środa List 2012

Posted by tumry in polityka

≈ Dodaj komentarz

Tagi

Braun, GW, Michnik, Piętaszek, PO, stan wojenny, Słonimski, TVN, Wat

Towarzystwo jak zwykle czujne i szukające dziury w całym. Piętnowanie   przez znajdowanie Piętaszków, jak zwykle w modzie. Oto znakomity twórca m.in. filmów dokumentalnych Grzegorz Braun pozwolił sobie przypomnieć interesują tezę o fizycznym wyeliminowaniu, tym razem dziennikarzy Gazety Wyborczej i TVN, w formie rozstrzelania co dziesiątego. Później dodał słusznie, że zdaje się, iż rzeczy niedoszacował.

Apostołowie wiecznego regresu rozpętali jednak piekło licząc na wciśnięcie po raz „enty” tzw. ciemnocie, czyli patriotom „kitu”. Tymczasem figura użyta przez Pana Brauna nowa nie jest. Oto Aleksander Wat, jak dobrze pamiętam, w „Moim wieku” zawarł był relację, że zdaje się Antoni Słonimski, osoba jak wiemy absolutnie w swoim czasie uzależniona od fenomenalności niezmiernej Adama Michnika, stwierdził, iż w Polsce międzywojennej w celu zaprowadzenia porządku trzeba by było rozstrzelać co najmniej 2 tys. określonych osób. Mówiąc o Polsce po 1945 roku liczbę delikwentów do  postawienia przed plutonem egzekucyjnym znacznie był zwiększył.

Okazuje się zatem, że człowiek, który m.in. lansował ideę Polski wielokulturowej, tolerancyjnej, zafundowanej na zasadach wolności i równości w rzeczywistości był także faszystą? Tak, gdyby za dobrą monetę wziąć to, co wg Słonimskiego na  temat poradzenia sobie ze zbrodniczym draństwem – odświeżonym przez Brauna –   napisano dzisiaj i wypowiedziano w mediach mętnego nurtu, wykręcając tym samym kota ogonem. Durniów ci u nas nie brakuje. Łobuzów także.

Jeżeli myślicie panowie choćby z PO, GW czy TVN, a więc specjaliści od zbrodniczego mącenia, że sami nienawidząc wmówicie w ten sposób społeczeństwu konieczność zastosowania bandyckich metod w stosunku do patriotów, to jesteście w błędzie. Co, chcecie nikczemnie rodzaj stanu wojennego, bez jego ogłaszania wprowadzić. Niedoczekanie wasze. Miernota miernotą pogania i miernotę goni – oto wasza skrócona charakterystyka.

GRYPSY Z PLATFOSTANU (233) – Triarii

23 Piątek List 2012

Posted by tumry in historia, polityka

≈ Dodaj komentarz

Tagi

13 grudzień 1981, Chocim, Husejn Pasza, I Rzeczpospolita, Jaruzelski, Komorowski, Lipkowie, marsz 11 listopada, Policja, Polska, Sobieski, Tusk, Warszawa, zabory

Mijają 2 tygodnie od dnia 11 listopada, kiedy to w Warszawie strona społeczna odniosła bezprzykładny sukces nad antypolskim rządem, który dążył do stoczenia bitwy ulicznej na podyktowanych przez siebie warunkach. Tymczasem bitwa się odbyła ale w głowach ludzi i była zwycięska dla patriotów. Marsz zwieńczył dzieło i  odbył się godnie. W ten sposób dziesiątki tysięcy osób uczciły kolejną rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości po 123 latach zaborów.

Z kolei tego samego dnia ale 339 lat wcześniej wojska I Rzeczpospolitej (30 tys.) wspomożone Lipkami (300 osób), a dowodzone przez hetmana Jana Sobieskiego pokonały pod Chocimiem armię turecką Husejna Paszy. Manewr zastosowany przez naszego wodza, który sukces zrodził, polegał na pozostawaniu naszych wojsk na pozycjach przez całą noc, tak że rankiem agresywni wcześniej Turcy stali się nie do poznania. Stracili prawie ochotę na wojowanie i Chocim oddali.

W Warszawie A.D. 2012 było podobnie. Patrioci niczym triarii rzymscy, mimo prowokowania ich przez państwową przecież policję, trwali karnie na swoich pozycjach. Przyszedł nawet moment, że cała ta społeczna armia cofnęła się w pełnym porządku o jakieś 50 m przed wyprawiającymi szaleństwa policjantami w mundurach i wspomagającymi ich niby cywili a harcownikami-prowokatorami. Uzbrojone po zęby oddziały szkolone przez zakamuflowanych czerwonych agentów zwyrodnialców, zostały zaskoczone siłą stanowczego, spokojnego oporu. Nie wiedząc co z tym fantem robić, oddały one Warszawę świętującym radośnie patriotom.

Jednak zanim do tego doszło minęło kilka godzin, w których modlono się, śpiewano patriotyczne pieśni, wznoszono hasła, robiono zdjęcia, dyskutowano, informowano przez telefony komórkowe o stanie rzeczy rodziny, wspierano się na duchu. Coś pięknego. Jeżeli zatem władza opętana obłędnymi, chorymi i zleconymi koncepcjami realizowanymi przez Tuska i Komorowskiego, zdecyduje się na potraktowanie społeczeństwa na zasadzie pomysłu Wolskiego-Jaruzelskiego z 13 grudnia 1981 roku, to patriotów znajdzie silnych, zwartych i gotowych. Możemy nawet przegrywać bitwy, lecz ta ostatnia zakończy sprawę i Polska wróci na tory jeszcze zbudowane przez naszych prapradziadów.

GRYPSY Z PLATFOSTANU (232) – Demon

21 Środa List 2012

Posted by tumry in polityka

≈ 1 komentarz

Tagi

ABW, Brunon K, CBA, Cielebąk, Kaczyński, Komorowski, Rosja, Sawicka, Sejm, Sowiety, Tusk, TVN

Nie ma takiego łajdactwa, żeby dla utrzymania się w grze, Donald Franciszek Tusk byłby go nie zrobił. Dla człowieka tego nie istnieje żadne tabu, a rozum podporządkowany psychopatycznej osobowości, generuje coraz to nowe diabelskie pomysły. Niestety Tusk myśli od rana do wieczora z wyjątkiem swoich występów na boisku piłkarskim, co było widać w czasie meczu Politycy -Gwiazdy TVN (takie to gwiazdy „jak z koziej dupy trąba”). Nawet sny są dla niego czasem idiotycznych eksperymentów, gdzie obiektywna logika poddana jest ciężkiej próbie intelektualnego nacisku wspartego nieświadomością. Wychodzą z tego potworki decyzyjne, jeden za drugim, jak na taśmie produkcyjnej.

Tusk specjalizuje się w stosowaniu pokrętnej logiki do tego stopnia, że dana rzecz, co innego znaczy w zależności od tego czy nad krajem panuje wyż czy niż, czy Kaczyński coś powiedział czy nie, czy syn coś zełgał czy powiedział prawdę. W każdym razie z ust tego człowieka płynie blaga, która jest następnie powielana przez usta trzymające się zębami coraz to niższych szczebli władzy, a także redakcji prawie wszystkich mediów w kraju.

Kiedy ponad 5 lat temu Beata Dorota Sawicka kręciła lody w i pod Sejmem (płatna protekcja), to jej późniejszą linią obrony przed sądem, była gadka o wymuszeniu na niej właśnie takiego postępowania ze strony funkcjonariusza CBA, na skutek podstępu o zabarwieniu erotycznym. W konsekwencji mimo upływu tylu lat dawny Cielebąk, który zagrał udanie „cielę na niedzielę”, nie został skazany prawomocnym wyrokiem, choć stuprocentowych dowodów w tej sprawie jest całe mnóstwo. Tusk sprawę po wpadce wziął na „klatę”, czuwał i pomógł  rzecz załatwić. (Wszystko będzie dobrze Pani Doroto Beato, rzecz wróci do normy, proszę się nie obawiać).

Tymczasem na okoliczność zamachnięcia się przez Brunona ‚K’  na Sejm, Rząd i na pożal się Boże „Jezus” Maria Karol Bronisława wiadomo, że w jego usiłowaniach „terrorysty” pomagali mu co najmniej czterej funkcjonariusze ABW. Tymczasem gadki o nakłanianiu zamachniętego do przestępstwa nie słyszy się wcale. Niejakiej pikanterii sprawie dodaje fakt, że oskarżony jest człowiekiem niepełnosprawnym, któremu mimo wszystko udało się, początkowo w wielkiej tajemnicy, zgromadzić rzekomo na okoliczność zamachu 4 tony materiałów wybuchowych. Okazuje się ponadto, że niektóre tzw. dowody mają długi, bo ponad 10-letni żywot.

Na miejscu osób mających problemy z niepełnosprawnością oraz dodatkowo mając Donalda Donaldowicza na karku – zatroskałbym się niewymownie. Czuje się, że ów szykuje epokowe posunięcia. Summa summarum to trzeba przyznać, biorąc pod uwagę beznadziejnie opóźniony, ale jednak owego ślub katolicki, że tak zostały przygotowane kroki kamuflujące rzeczywistość, iż nawet sam diabeł nie jest w stanie zorientować się o co chodzi, i co Tusk detalicznie knuje (przed księdzem klękał nie będę oświadczył).

W ten sposób Donald Franciszek zawiaduje wszystkimi semaforami. Z kolei jedynie na równi, operuje nimi w Polsce głównie agentura Ruso-Sowietów. A to jest lewacka kultura zarządzania państwem. Dla wielu sprawujących władzę, to optimum wszystkiego co sobie można wyobrazić – czyli gówno udające złoto.

Czeka nas czas albo udawania, że złoto widzimy wszędzie, albo stwierdzenia, że w szambie nie jesteśmy już w stanie funkcjonować. Zostało mało czasu, trzeba się decydować.

GRYPSY Z PLATFOSTANU (231) – Jądro ciemności

20 Wtorek List 2012

Posted by tumry in polityka

≈ Dodaj komentarz

Tagi

11 listopada, Berman, Borowski, Breivik, III RP, Jan Paweł II, Kaczyński, Komorowski, Marks, Michnik, PO, Sejm, Szechter, Tusk, USA, Węglarczyk, zamach w Oklahoma City, Światło, święty krzyż

Jeżeli ktoś przypuszczał, że międzynarodowym komunistom wystarczy jedynie niecałych 20 lat na zresetowanie swojego pełnego panowania w Polsce, temu „konia z rzędem”. Wprawdzie było to możliwe po dopuszczeniu do koryta lewactwa zachodniego, lecz i tak opłaciło się sowicie.

Dzisiaj przeciętny obywatel naszego kraju jest pariasem, a będzie jeszcze gorzej gdyż międzynarodowe lewactwo zabrało się za odcinanie nas od korzenia. Wprawdzie tutaj  owym szujom, łajdakom i złodziejom spod znaku Marksa tak łatwo nie pójdzie, jednak są oni w swym dziele zdeterminowani i zrobią wszystko aby pozbawić nasze społeczeństwo życiodajnych soków płynących z krzyża świętego.

Zadanie jest o tyle skomplikowane, że w Narodzie naszym wiara katolicka jest żywa i w dodatku w wyniku odnowy do jakiej doszło za sprawą pontyfikatu Jana Pawła II rodacy w dużym stopniu pozbyli się poczucia niższości, zaszczepionego dramatem 45-letniego bycia i życia w ortodoksji komunistycznej.

O ile naród polski jest w swoim jestestwie  uodporniony na lewacką agitację, to jego wykreowane w olbrzymiej większości na propagandowym fałszu elity już nie. Co więcej one same twórczo ją rozwinęły i nadal nad nią pracują. Przykładem prawdziwego jądra ciemności w tej sprawie jest działalność Donalda Franciszka Tuska. Człowiek ten to empiryczny przykład działalności, która jest skoncentrowaną do niemal niemożliwych granic orgią stuprocentowego zła, któremu każdy lewak z przekonaniem przyklaśnie.

Przypadłość ta dotknęła niemałej liczby amatorów zdrady dla łatwego chleba. W awangardzie, po bokach i z tyłu maszerują zastępy bezwzględnych łobuzów o mentalności politruków, których zadaniem jest torowanie drogi skłamaną myślą a jak trzeba gwałtem w rodzaju akcji bezpośredniej.  Indywidua te powyrastały najczęściej z antypolskiego korzenia i dobrze wiedzą jak się do nas dobrać. Tacy na przykład jak zakamuflowany propagandzista Bartosz Węglarczyk (Światło), polityk do specjalnych poruczeń Marek Stefan Borowski (Berman), czy fachowiec od ideologii wiecznego regresu Adam Michnik (Szechter).

Całe to towarzystwo wie, że 5 lat rządów lewackiej agentury wykopało przepaść nie do zasypania między władzą a społeczeństwem i rzeczywistą opozycją. W tym czasie doszło do rzeczy, które nawet trudno sobie wyobrazić, gdyż są przerażające w swojej ponadwymiarowej potworności. Decyduje to o tym, że Platforma Obywatelska wraz z przyległościami, władzy oddać nie może, aby jej ludzie nie zostali rozliczeni. Pokazanie tego co zrobili przekroczyłoby bowiem najdalej idące wyobrażenie normalnego człowieka.

Tak więc po władzy możemy się spodziewać najgorszego. W tym duchu doszło do rzekomego wykrycia spisku terrorystycznego wymierzonego w Sejm, względnie formalnego prezydenta III RP. Ujęty zamachowiec (znajdą się zapewne jeszcze inni), kierował się przykładem Andersa Behringa Breivika i działaniem terrorystów operujących na terenie USA, w Oklahoma City. Rzecz miała mieć miejsce w czasie obchodów Święta 11 listopada. Znamy zatem teraz prawdziwą przyczynę wybycia w tym czasie herr Donalda Donaldowicza  z kraju.

Wszystko zatem doskonale pasuje do treści głoszonych przez propagandzistów rządowych na okoliczność patriotycznych obchodów tegoż święta. Rzecz wygląda podobnie jak słynne rzekome bomby na przystankach, dzięki którym jakoby prof. Lech Kaczyński został prezydentem Rzeczpospolitej. Krzyku było do pewnego momentu dużo, po czym sprawa ucichła. Zdaje się, że tym razem rzecz jest lepiej dopracowana. Kto umie niech się zacznie modlić w intencji Polski, sytuacja jest podbramkowa.

GRYPSY Z PLATFOSTANU (230) – Sokół Maltański

18 Niedziela List 2012

Posted by tumry in polityka

≈ Dodaj komentarz

Tagi

11 listopada, agentura, Bogart, czarny film, Dzień Wszystkich Świętych, II Rzeczpospolita, Joannici, Jurand, Krzyżacy, Malta, PO, Policja Państwowa II RP, Polska, PRL, Sienkiewicz, Sokół Maltański, Sokołowski, Spade, Sycylia, Szczytno, szwarccharakter, Tusk, Uniwersytet Warmińsko-Mazurski, Uniwersytet Warszawski, Warszawa, Wyższa Szkoła Policji

Jako daninę władający Maltą będąc lennikami Joannici wysyłali raz w roku swojemu dobrodziejowi tj. władcy Sycylii złotą figurę wysadzaną drogimi kamieniami. Miało to miejsce w dniu Wszystkich Świętych, a więc 1 listopada. Przesyłka ta wyobrażała drapieżnego ptaka, którym był sokół nazwany później Sokołem Maltańskim.

Także w charakterze daniny lennik  Komendant Główny Policji raz w roku  wysyła do pomocy swojemu dobrodziejowi tj. premierowi RP własnego rzecznika w celu obsobaczenia maszerujących w Warszawie 11 listopada polskich patriotów. Jest to zawsze „mowa, trawa”. Typ ten tak ma i  nazywa się Sokołowski Mariusz.

Najbardziej znany wyraz artystyczny osiągnął Sokół Maltański dzięki tzw. czarnemu filmowi pod tym samy tytułem.  Jego bohaterem był detektyw Samuel Spade, postać którego kreował sam Humphrey Bogart. Akcja obrazu toczy się wokół usiłowania zdobycia fortuny, jaką miało zapewnić wejście w posiadanie owego sokoła. Kiedy już to się stało, okazało się, że był to zrobiony z ołowiu falsyfikat. Historia zatoczyła koło a uczestnicy gry pozostali z niczym, nadwyrężając jednak poważnie swą reputację.

Z kolei swoją reputację typa zakłamanego Sokołowski Mariusz zdobywał systematycznie, dołączając w rekordowo krótkim czasie do trzech gwiazdek dwie belki (jedyne 8 lat). Jak się okazało dopomogła mu w tym od zarania prestiżowa Wyższa Szkoła Policji w Szczytnie, komunikacja społeczna, którą był zgłębił na Uniwersytecie Warszawskim oraz już w 3 lata później doktorat z historii pozyskany na niemniej prestiżowo-sławetnym Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. Stało się to na podstawie rozprawy z odpowiednio potraktowaną w niej Policją Państwową II Rzeczpospolitej. Uważa się, że Polski Sokół Maltański a więc Sokołowski Mariusz jest wart dla (P)arady (O)szustów tyle złota ile sam waży. Ku rozpaczy wielu okazało się jednak, że wprawdzie jego wartość rzeczywiście  wynosi tyle, wszak nie złota lecz ołowiu. Sokołowski ze Szczytna nie jest przy tym żadnym Jurandem ze Spychowa z Krzyżaków Henryka Sienkiewicza, który wybrał się do Szczytna właśnie, gdyż zaufał swoim późniejszym oprawcom. Podobny jest raczej do cynicznego detektywa Samuela Spade, który dzięki swojemu charakterowi zawsze spadał na cztery łapy. Zaufaniem swoim od samego początku Sokołowski Mariusz obdarzył był to, co miało swoje korzenie w agenturze PRL. Do tej pory się nie zawiódł i sam nie zawiódł. Jego promotorzy są z niego kontenci. Sokół Maltański – czarny film, Sokołowski Mariusz – czarny charakter. Oto na czym dawniej i dziś najlepiej robi się kariery i pieniądze. O ile jednak produkcja, w której głównym bohaterem jest detektyw Spade była fantazją twórczego umysłu, to rola grana przez inspektora Sokołowskiego jest rzeczywista i bezkonkurencyjnie ciemna. Okazuje się, że w Polsce pod panowaniem PO, to szwarc charaktery robią kariery a nie uczciwi ludzie.

GRYPSY Z PLATFOSTANU (229) – Filopat i Patafil

16 Piątek List 2012

Posted by tumry in polityka

≈ Dodaj komentarz

Tagi

imprinting, Klich, Komorowski, Kuźniar, Merkel, Michałowski, Napoleon, Nałęcz, Niemcy, Pinokio, Polska, Putin, Rosja, Sowiety, Szczuka, Tusk, Unia, Unia Europejska, Waterloo, Środa

W oryginale Ci dwaj tytułowi bohaterowie wszystko rujnują, niezależnie od miejsca na świecie, do którego dotrą dzięki telewizji. Niestety tylko w Polsce zainstalowały się ich doskonałe klony  i urządzają nas nie mniej skutecznie jak oryginały, czyli  na cacy. I pomyśleć, że to na szczęście dopiero początek ich planów, może jeszcze uda się zapobiec katastrofie generalnej.

Pierwszy z nich – Filopat, czyli mgr historii Donald Franciszek – to patologiczny łgarz i w głównym wątku (filo – wątek) swojej działalności, zdecydowany miłośnik uczynienia z Polski protektoratu Niemiec zakamuflowanego Unią Europejską. Zabezpieczył się przy tym, będąc dodatkowo w swojej polityce  szczególnie spolegliwym w stosunku do Ruso-Sowietów, przez co w oczach agentury stał się postacią absolutnie godną zaufania i faworyzowaną. W kraju udaje twardziela. W rzeczywistości w relacjach z możnymi tego świata grzbiet ma wierzbowy. W konsekwencji usiłuje się ratować we własnych oczach opowiadając „głodne kawałki”, szczególnie o wyimaginowanych osiągnięciach własnej administracji oraz o zawyżonych sumach, jakie Polska ma rzekomo otrzymywać z Unii Europejskiej. Wysuwa również  permanentnie najróżniejszego rodzaju twierdzenia, będące w swojej istocie stuprocentowymi bredniami – choćby te o tragedii smoleńskiej, czy naturze problemu chuliganerii stadionowej. Uwielbiany przez oszalałe emancypantki o formach zunifikowanych markami Srieda czy Szczuaka. W rezultacie przekonany jest o swojej atrakcyjności, coraz bardziej jednak nadwątlanej syndromem Napoleonka z okresu  późnego  (wzrok i kosmyk nad czołem), z czego zdaję się nie zdawać sobie sprawy. Aktualnie Pinokio wkroczył był właśnie na kolejną wojenną ścieżkę, dążąc do rozegrania decydującej kampanii z polską racją stanu.  Zaprowadzi go to pod prywatne Waterloo. Rzecz nabierze takiego wymiaru, gdy okaże się, że przez nawykowe postępowanie ołga jednocześnie Angelę Dorothea’ę i Władimira Władimirowicza i oni to odkryją.

Patafil, także mgr historii lecz po bólach, czyli „Jezus” Maria Karol Bronisław jest również tworem patologicznym z tym, że żeby tak rzec, uzyskanym w spadku (fil – syn). Nade wszystko człowiek ten odziedziczył miłość do dwóch rzeczy – blagi i Ruso-Sowietów. Ponieważ wymaga to od niego stałej czujności, aby się nie zdekonspirować, ów popełnia permanentne lapsusy, stając się figurą tyle śmieszną, co tragicznie groteskową. Swój brak kompetencji pokrywa słowotokiem, nie mającym swoich odpowiedników w  realnym świecie, z wyjątkiem wszystkiego tego, co deklasuje resztki polskiej demokracji, jakie jeszcze tu i ówdzie wyzierają spod grubej warstwy agenturalnego nalotu. Figura ta jest beznadziejna intelektualnie, moralnie i politycznie. Potrafi jednak odnosić sukcesy agenturalne. Pod tym względem szczególnie niebezpieczny był w parze z Bogdanem Adamem Klichem. Obaj wyrządzili w krótkim czasie Polsce tyle szkód, że będzie nam się to jeszcze odbijało czkawką przez długie lata. Udawanie przez formalnego prezydenta, kogoś innego niż jest on w istocie sprawia, że z dnia na dzień, to co zostało mu wdrukowane na szkoleniach (imprinting), dochodzi do głosu mimo, iż jest to już dawno przestarzałe. Sytuację pogłębia nadto  skłonność nie do opanowania, mianowicie nawyk otaczania się łobuzami i miernotami. W ten sposób miłośnicy Kuźnic,  Nałęczowa i Michałowic, a także im podobni, zadeptują ścieżki, po których zawsze chadzały nasze imponderabilia. Projektują natomiast rzekome autostrady, którymi jednak nigdzie nie można dojechać, gdyż stanowią jedynie wymysł zdradliwej arogancji.

GRYPSY Z PLATFOSTANU (228) – Potwory

13 Wtorek List 2012

Posted by tumry in polityka

≈ Dodaj komentarz

Tagi

Aleja Szucha, Cichocki, Europa, Gazeta Polska, Kaczyński, Komorowski, Konopnicka, Madalińskiego, milicja, Piłsudski, Solidarni 2010, Tusk, Warszawa, Wawel

Indywidua główne dwa, a każdy polski patriota wie o kogo chodzi – „obudowały” nam marsz w Święto 11 listopada, w sposób dla siebie charakterystyczny. Chodziło o takie zmanipulowanie rzeczy aby uchodzić za niby orędowników święta,  jednocześnie je deklasując. O coś zupełnie  przeciwnego chodziło śp. Prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu, który je postawił na piedestał.

Owi pierwsi dwaj wykonali swoją robotę na wszelkich możliwych poziomach, przy czym logika ich poczynań była tego rodzaju, że herr Donalda Donaldowicza nie obchodził np. brak flagi narodowej na gmachu Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w Alei Szucha. Dopiero uczestniczący w marszu 11.11.’12 patrioci z ramienia Gazety Polskiej i Solidarnych 2010, naprawili ten stan rzeczy. Tusk wyniósł się w owym czasie  z ziemi polskiej, a więc nie chodziło mu  o świętowanie czegokolwiek, a wręcz przeciwnie – ów się asekurował na okoliczność zaistnienia możliwych perturbacji, które sam wcześniej policji zlecił.

Z kolei „Jezus” Maria Karol Bronisław najpierw połazikował w pewne historyczne miejsca w grupie osób o reputacji, że szkoda gadać, po czym zamknął się przed ludem polskim w Belwederze, który policja nieopodal stacjonująca w nadzwyczajny sposób ochraniała. Na takie dictum najważniejszy poprzedni mieszkaniec tego przybytku, a więc  I Marszałek Polski – zaczął przewracać się w swojej metalowej trumnie na Wawelu. Zadziwiające, że tym razem nie było rozkazu Jacka Cichockiego, aby dołożyć wichrzycielom. Może dlatego, że kończył on liceum im. Marii Konopnickiej znajdujące się stosunkowo niedaleko (Madalińskiego) i nie chciał zapeszyć. W każdym razie, to jeszcze jedno indywiduum zaprzedało się ekipie herr Donalda Donaldowicza, i to mimo prezydenckiego epizodu ministra z lat 2005-2007.

Nie przeszkodziło mu to jednak wydawać rozkazów do podległych sobie służb, aby przed demonstracją nie nękać zbirów, znajdujących się m.in. w bocznych uliczkach,  a których policja traktowała bardzo spolegliwie albo wręcz po przyjacielsku. Działo się tak ze względu na kominiarki w kolorach przygaszonym zielonym, czarnym a nawet białym. Dzieciom, matkom, ojcom i wszystkiemu co żyje, dostało się od tej polskiej zrekonstruowanej milicji co się zowie.

Oto wzór politycznego załatwienia skomplikowanych spraw społecznych przez fantastycznego, genialnego i niezastąpionego Donalda Franciszka Tuska. Nawet żaden panujący z pocztu królów polskich nie wytrzymuje porównania z tym znakomitym przywódcą, który onegdaj genialnie wszystko przewidział, tak że w rezultacie i od dłuższego czasu, nie możemy w związku z tym dojść do siebie, a nawet co więcej, coraz bardziej wychodzimy na największych jeleni Europy.

GRYPSY Z PLATFOSTANU (227) – Pal Azji

11 Niedziela List 2012

Posted by tumry in historia, polityka

≈ Dodaj komentarz

Tagi

"Pan Wołodyjowski", 11 listopada, Bóg, Mellechowicz, Nowowiejski, Polska, Raszków, Rzeczpospolita, Sienkiewicz, sułtan, Tuhaj-bej, Tusk, Warszawa

Henryk Sienkiewicz w „Panu Wołodyjowskim” włożył w usta Adama Nowowiejskiego znamienne słowa – „za to, coś uczynił, w męce zginiesz”. Zostały one wypowiedziane do Azji Mellechowicza (syn Tuhaj-beja), który niby to będąc na służbie Rzeczpospolitej, zdradził przechodząc na stronę sułtańską, przy okazji mordując ojca bohatera oraz zniewalając jego siostrę i narzeczoną. Stało się to w Raszkowie. Tamże zostały też wypowiedziane te słowa, i stało się to przed egzekucją, która polegała na nawleczeniu na pal.

Dzisiaj Raszków na skutek perypetii historycznych, jak i za sprawą działań zdrajców leży daleko poza granicami dzisiejszej Polski. Jednak jest niejako symbolem tego, co może czekać każdego, komu przyjdzie do głowy niszczyć, do tego w podstępny sposób, dorobek pokoleń i tych, którzy mu dzisiaj zaufali, powierzając ważkie państwowe obowiązki.

Tak więc w największe nasze święto państwowe, a więc 11 listopada, które upamiętnia odzyskanie przez Polskę niepodległości po 123 latach niewoli, wypada Donaldowi Franciszkowi Tuskowi, który jest symbolem tego, co najbardziej w naszym kraju wynaturzone, kłamliwe, zdradliwe, złodziejskie i podłe powiedzieć – „za to, coś uczynił w hańbie skończysz”.

Zostanie to wypowiedziane na różne sposoby dzisiaj, tj. 11 listopada 2012 roku w Warszawie, mieście niezłomnym, przez Naród, który nie pozwoli się amputować od 1000-letniego życiodajnego korzenia. Tak nam dopomóż Bóg.

GRYPSY Z PLATFOSTANU (226) – Progres

04 Niedziela List 2012

Posted by tumry in polityka

≈ Dodaj komentarz

Tagi

11 listopada, Bóg, bolszewizm, Gaude Mater Polonia, Kaszalot, Komorowski, komunizm, ks. Popiełuszko, księża katoliccy, Litwinienko, Pavulon, Pinokio, Polacy, Polon, Polska, Przemyk, Solidarność, Sopot, Sowiety, Tusk

Na początku instalowania w Polsce władzy Sowietów był morderczy chaos. Każdy mógł zostać pozbawiony życia. Jednak najsmakowitszym kąskiem dla udających Polaków zbrodniarzy komunistycznych byli uczestnicy podziemia niepodległościowego.  Prawo obowiązywało o tyle, o ile nie przeszkadzało oprawcom. Dla każdego myślącego po bolszewicku męta, kraj nasz stał się swoistym eldorado, w którym mógł dawać folgę swoim zwierzęcym instynktom. Każdego życie było zagrożone, dlatego aby przeżyć nie można było podpaść, szczególnie politycznie.

Po roku 1956 sytuacja zmieniła się o tyle, że partia usiłowała kontrolować przynajmniej niektóre posunięcia własnej agentury politycznej. Zasada działania, „co mi do łba strzeli” nie była już tak wszechobecna i trzeba było dysponować jakąś bardziej przemyślaną koncepcją działania. Obszar zbrodniczego zainteresowania władz skurczył się. Od części społeczeństwa warunkowo się odczepiono. Teraz już zdecydowanie pierwsze miejsce  na listach proskrypcyjnych sporządzanych przez oprawców zajmowali księża katoliccy.

Z taką właśnie własną sytuacją społeczeństwo polskie wkroczyło w lata osiemdziesiąte, w których to działacze Solidarności i właśnie duchowni płacili proporcjonalnie  najwyższą cenę. Prowadzono też sfingowane śledztwa, lecz sprawcy pozostawali na ogół nieznani. Jeżeli zaś stało się inaczej, winę ponosili albo ludzie  niewinni, jak to było w przypadku pobitego śmiertelnie Grzegorza Przemyka, ewentualnie tylko niektórzy z morderców, jak to miało miejsce w przypadku zabicia błogosławionego ks. Jerzego Popiełuszki.

Tak się rzeczy toczyły latami i mechanizm zbrodni politycznej pozostawał w zasadzie ten sam tj. była śmiertelna ofiara i był najczęściej nieujęty, bo nierozpoznany sprawca. Sytuacja uległa zasadniczej zmianie  od początku lat dziewięćdziesiątych  kiedy to służba medyczna w Łodzi wykazała eksperymentalnie, prowadzące do zgonu skuteczne działanie środka zwiotczającego mięśnie – „Pavulonu”. Okazało się dowodnie, że każdego można było pozbawić życia w  sposób pewny i tani. Preparat bardzo szybko rozkładał się po śmierci i nie pozostawiał widocznych śladów.

W ten sposób służby można było wyposażyć w potężną broń i zdjąć z nich odium ewentualnej odpowiedzialności, gdyż wprawdzie istniała śmiertelna ofiara ale z definicji nie  było sprawcy. Pozostawał tylko sposób udoskonalenia aplikacji środka i dalsze prace mogły pójść w tym właśnie kierunku. Chodziło o uzyskanie wersji wziewnej.  W ten sposób doszło zapewne  do narodzenia się seryjnego samobójcy, który w dodatku fundował sobie śmierć tak straszną, żeby na koniec pamiętać, że się żyło, gdyż tak właśnie się umiera po zaaplikowaniu owego środka.  Takie na koniec „buzi” lubią dać właśnie  swoim ofiarom polityczni oprawcy.  Właśnie tego typu pocałunek śmierci dostał też, ale za pomocą innego specyfiku Aleksandr Litwinienko. Tutaj jednak przyczyna zgonu miała być propagandowo jak najbardziej znana i widoczna (Polon).

Mimo wysypu w stosunkowo krótkim czasie całej serii „samobójstw” osób, najczęściej jakoś związanych z tragedią smoleńską, władza przyjmuje rzecz całą z dobrodziejstwem inwentarza.  (P)arada (O)bwiesiów ze sztukmistrzem z Sopotu na czele, zachowują się tak, jakby sprawa była oczywista i jakby nie istniał rachunek prawdopodobieństwa. Stając przed problemem tego typu, każda tajna służba na świecie wytypowałaby potencjalnych kolejnych „samobójców”, aby otoczyć ich dyskretną opieką i w ten sposób stwierdzić, jak to jest faktycznie.

Tymczasem herr Donald Donaldowicz mimo, że nadzoruje służby specjalne mu podległe osobiście, w tej sprawie ani ‚be ani me’. Musi to rodzić podejrzenia o chęć nieujawniania prawdy ze względu na sąsiada-protoplastę lub wręcz o uczestnictwo w tym zbrodniczym procederze służb finansowanych przez polskiego podatnika. W grę jeszcze wchodzi inny specjalista  prymitywno-wschodniej proweniencji, a więc nieoceniony „Jezus” Maria Karol Bronisław wraz z tym, co mocno się zainstalowało w strukturach, a pochodzi z dawnych dobrych czasów wojskowych służb specjalnych.

Sprawy w każdym razie zaszły tak daleko, że zarówno Pinokio jak i Kaszalot nie są już w stanie wycofać się z gry. Co więcej nie mogą w żadnym razie dopuścić do utraty władzy, gdyż rozliczenie, które by wtedy nastąpiło będzie druzgocące. Tak więc trup ma wielkie szanse ścielić się gęsto, dopóki zleceniodawcy nie zostaną wyprowadzeni za kołnierz z miejsc swojego urzędowania. Im szybciej to nastąpi, tym mniej będzie niewinnych ofiar. Jednak wolność ojczystego kraju a zarazem nasza, kosztować musi i za parę złotych nie da się tego załatwić. Pierwsze rozdanie w kolejnym robrze 11 listopada. Czuje się przez skórę, że zarówno Tusk jak i Komorowski coś knują. Najważniejszy będzie jednak finał. Bóg jest z nami. Gaude Mater Polonia.

Reklamy

Subskrybuj

  • Entries (RSS)
  • Comments (RSS)

Archiwum

  • Styczeń 2015
  • Sierpień 2014
  • Lipiec 2014
  • Czerwiec 2014
  • Maj 2014
  • Kwiecień 2014
  • Marzec 2014
  • Luty 2014
  • Styczeń 2014
  • Grudzień 2013
  • Listopad 2013
  • Październik 2013
  • Wrzesień 2013
  • Sierpień 2013
  • Lipiec 2013
  • Czerwiec 2013
  • Maj 2013
  • Kwiecień 2013
  • Marzec 2013
  • Luty 2013
  • Styczeń 2013
  • Grudzień 2012
  • Listopad 2012
  • Październik 2012
  • Wrzesień 2012
  • Sierpień 2012
  • Lipiec 2012
  • Czerwiec 2012
  • Maj 2012
  • Kwiecień 2012
  • Marzec 2012
  • Luty 2012
  • Styczeń 2012
  • Grudzień 2011
  • Listopad 2011
  • Październik 2011
  • Wrzesień 2011
  • Sierpień 2011
  • Lipiec 2011
  • Czerwiec 2011
  • Maj 2011
  • Kwiecień 2011
  • Marzec 2011
  • Luty 2011
  • Styczeń 2011

Kategorie

  • ekonomia
  • film
  • historia
  • książka
  • kultura
  • motoryzacja
  • nauka
  • pies
  • poezja
  • polityka
  • prawo
  • przyroda
  • psychologia
  • satyra
  • sport
  • Uncategorized
  • wiara

Meta

  • Zarejestruj się
  • Zaloguj się

Blog na WordPress.com.

Prywatność i pliki cookies: Ta witryna wykorzystuje pliki cookies. Kontynuując przeglądanie tej witryny, zgadzasz się na ich użycie. Aby dowiedzieć się więcej, a także jak kontrolować pliki cookies, przejdź na tą stronę: Polityka cookies