tumry

~ głos obywatela zatroskanego losem własnego kraju

tumry

Tag Archives: Belka

GRYPSY Z PLATFOSTANU (547) – Nierząd Polityczny

08 Wtorek Lip 2014

Posted by tumry in polityka

≈ Dodaj komentarz

Tagi

Bóg, Belka, III RP, Komorowski, PO, Polska, Rzplita, Sienkiewicz, Sztukmistrz z Sopotu, Łódź

Za to, coś Tusk uczynił, w męce odejdziesz

A więc dintojra między agenciarzami, której odgłosy dochodziły z wybrzeża od dawna, jak się okazuje ma miejsce także i w centrali i to na szczytach władzy. To nie pierwsza tego typu rozgrywka na przestrzeni funkcjonowania III RP. O ile jednak poprzednie miały miejsce nade wszystko między agenciarzami cywilnymi i wojskowymi, to ta najnowsza jest konfliktem handlarzy Polską proweniencji Wschodniej i Zachodniej. O tym zdają się mówić nagrania podsłuchanych przez ‚kelnerów’ a opublikowanych tu i ówdzie rozmów prominentnych działaczy rządzącej naszym krajem szajki, która znalazła swoją do okradania nas wdzięczną bazę w (P)iedestale (O)szczanym. Rzecz jasna nie tylko. Mimo, że sikuty członków tej zbrodniczej organizacji, zalewają już nam Rzplitą po uszy, to w dalszym ciągu znajdują się wśród rodaków osobnicy, którzy twierdzą, że w Polsce ma miejsce bez precedensu susza. Jedną z dziwniejszych person w rządzie Sztukmistrza z Sopotu jest osobnik mieniący się prawnukiem Henryka Sienkiewicza (czy to nie taki Sienkiewicz do tego Bartłomiej Henryk jak ‚Jezus’ Maria Karol Bronisław jest Komorowskim?). Jako minister spraw wewnętrznych uciął on sobie dyskutę, z mającym onegdaj podwójny pseudonim operacyjny Belką Markiem Marianem, aktualnie szefem Narodowego Banku Polskiego. Okazało się jeszcze raz, że belka z siennikiem idą w parze. Tę bezwzględną chuć agenciarzy na forsę ma zaspokoić Polska, z której za pomocą aktualnego rządu uczynili oni swą nierządnicę. Na używającego sobie na maksa alfonsa najbardziej nadaje się właśnie, dysponujący jak twierdzi imponującym ‚kapciem’ agenciarz z Łodzi. Ten wie, iż z sytuacji trzeba korzystać póki potencja sprzyja, i że go z takich przedsięwzięć, jak to jest w cywilizowanych krajach, w życiu nie rozliczą. I tu jest ‚pies pogrzebany’. Powtarza się zatem sytuacja z XVIII w. „Boże coś Polskę przez tak liczne wieki…”.

Czy tak w Polsce być musi?

GRYPSY Z PLATFOSTANU (266) – „W… na zbity pysk”

01 Poniedziałek Kwi 2013

Posted by tumry in polityka

≈ Dodaj komentarz

Tagi

"Gazeta Polska codziennie", Belka, Buzek, Cichocki, de Tocqueville, deficyt państwa, Kaczyński, KGHM, Miller, OFE, Parlament Europejski, PiS, PO, Polska, Rostowski, Rzeczpospolita, Szpicbbródka, Tusk, UE

Tak więc znakomity duet magistrów Tusk – Rostowski już na pewno przejdzie do historii Polski. Co rusz  biedacy muszą planować niczym Szpicbródka* nowy skok na kasę. A potrzeby rządu, mimo permanentnej spychologii kosztów na władze lokalne, zwiększają się w tempie sprinterskim. Oto skutki nieustającej polityki blagi, którą przyjęto jeszcze przed przejęciem rządów przez (P)adalców (O)ślizgłych. Dzisiaj ta para bez pary tworzenia dobra (Donald – Jan) podaje, że to przez kryzys, który nastąpił gdzie indziej. Ale jak o poważnych skutkach załamania bankowego mówił śp. Prezydent Lech Kaczyński twierdzili oni, że żadnego kryzysu nie ma. Nie chcieli pożyczać pieniędzy, aby maksymalnie wykorzystać środki z UE. Teraz rabują, likwidują i dają zastawy gdzie popadnie by pozyskać grosz. Środków jednak wciąż mało i mało, mimo wykańczania finansowego wszystkiego co nawinie się pod rękę, jak np. OFE czy KGHM.

w 2010 roku, a więc w nieco ponad trzyleciu rządów duetu magistrów Donald, Franciszek – Jan, Antony Rzeczpospolita dzięki planowi permanentnej destrukcji nakierowanej na państwo, osiągnęła najwspanialszy deficyt w dziejach, a mianowicie 52,2 i największy jego przyrost w ciągu roku tj. 36,3 mld zł. Rządy (P)adalców (O)ślizgłych przebiły zatem do tej pory najznakomitszego w tym względzie fenomena, czyli prof. Jerzego Karola Buzka odpowiednio 32,4 i 25,6 mld. zł. Nic zatem dziwnego, że bratnie dusze Tuska i  Buzka tak łatwo odnalazły się w korcu maku, a raczej należałoby powiedzieć, w zbudowanym przez agenturę rynsztoku. Dzięki temu  mieliśmy połowicznego przewodniczącego Parlamentu Europejskiego. Także niby walczący o naprawę finansów Rzeczpospolitej po Jerzym Karolu rząd Leszka Cezarego Millera, który podawał w tej w tej sprawie prawie same bzdury, uzyskał wynik w postaci 41,4 deficytu i jego przyrost w ciągu własnych rządów o 9 mld zł, choć mimo to twierdził, że uratował rzekomo od katastrofy finanse kraju.

Wracając do rządów największego stratega od mistyfikacji w dziejach czyli Donalda Franciszka Tuska, to w pierwszym roku swych rządów powiększył on deficyt państwa o 8,4, w drugim o 2,9 a w trzecim o kolejne 25 mld zł. W 2011 roku, a więc w roku wyborczym Pinokio zabrał się za  mnożenie chlebów i ryb doprowadzając do  niby to rekordowego zmniejszenia deficytu bo o 27,2 czyli do wysokości 25 mld, by w następnym roku ponownie go powiększyć do 31 mld zł. Efekt zmniejszenia deficytu uzyskał Tusk okradając obywateli ze zdeponowanych w OFE sum, co najmniej 30 mld zł w latach 2011-2012. Tym samym oba ostatnie deficyty to nie 25 a 40 i nie 31 a 46 mld zł. Podobnie jest z wielkością jednokrotnie  zmniejszonego deficytu, bo chodzi tu o kwotę 12,2, a nie 27,2 mld zł. Dodatkowo Tusk pozbawił społeczeństwa lokalne poważnych dotacji centralnych na infrastrukturę, szkolnictwo, żłobki, ośrodki kultury, biblioteki, rolnictwo, itd. To wszystko w warunkach potężnych dotacji otrzymywanych z Unii Europejskiej, które powinny stymulować do rozwoju, a więc wydatnego zwiększania przychodów z podatków czy innych płatności bezpośrednich.

W tym towarzystwie jakże odbiega od standardu rządów światłości wielkich, władza  „faszystów” z Prawa i Sprawiedliwości, kiedy to zmniejszono deficyt o rekordowe 12,8, ustanawiając go na poziomie 16 mld zł i to przy zmniejszonych podatkach a nie okradaniu obywateli. W jednym tylko roku finansowym (2007) deficyt państwa zmalał o prawie 10 mld zł. Stało się to kiedy funkcję premiera sprawował dr Jarosław Kaczyński. Wcześniej podobny wynik osiągnął między majem 2004 a październikiem 2005 roku prof. Marek Marian Belka (12,5 mld). Zdaje się to dowodzić dodatkowo prawdy, że w porównaniu do skutków działań rządu Buzka, agent agentowi nierówny.

Alexis Henri Charles Clérelde, wicehrabia de Tocqueville, na co zwraca uwagę „Gazeta Polska codziennie” stwierdził niegdyś, że: „Nie ma takiego okrucieństwa ani takiej niegodziwości, której nie popełniłby skądinąd łagodny i liberalny rząd (agenturalny tym bardziej – dop. autora), kiedy zabraknie mu pieniędzy”. Działalność Tuska i jego rządu wyczerpuje tę diagnozę w zupełności.

———-

* Czyli Stanisław Antoni Cichocki. Wcale bym się nie zdziwił gdyby okazało się, że Jajacek Cichocki nadzorca tego całego bajzlo-biznesu zorganizowanego przez Ksuta ze wsparciem (P)ublicznego (O)mamu – który tylko siłą zwyczaju nazywa się rządem – okazał się być krewniakiem Szpicbródki. Tłumaczyłoby to znakomicie osiągane przez Polskę wyniki finansowe. Nie daleko wszakże pada jabłko od jabłoni.

 

GRYPSY Z PLATFOSTANU (154) – Tercet nieegzotyczny

23 Środa List 2011

Posted by tumry in polityka

≈ Dodaj komentarz

Tagi

"Bóg-Honor-Ojczyzna", "Trójkąt Bermudzki", 36 Pułk Specjalny, ABW, afera hazardowa, Apacz, Balcerowicz, Belka, Bondaryk, BOR, Cichocki, Czempiński, expose, Gdańsk, gen. Gągor, Gruzja, Janicki, Kaczyński, Komancz, Komisja Śledcza, Komorowski, Kwaśniewski, milicja, MON, Moskwa, NATO, Olechowski, PAP, Policja, Polska, PR, Ratusz, Rosja, Siemoniak, Sowiety, Tu 154M-101, Tusk, TVP, USA, Wielka Brytania

Wprawdzie Donald Pinokio Franciszek Tusk obejmując stanowisko pierwszego ministra, nie łgał już jak 4 lata temu, że on nigdy nie kłamie, to jednak ponownie obłudnie wspomniał o rozliczaniu współpracowników. W poprzedniej wersji miało to mieć miejsce w cyklach kwartalnych. Okazało się być to blagą, jak prawie wszystko co ten patologiczny łgarz, przy różnych okazjach wypowiedział i wypowiada, a co ma być dla społeczeństwa tzw. pozytywnym przekazem. Jednego jednak można być pewnym, że w sprawach destrukcji państwa ów słowa dotrzyma. Oto na konwentyklu partyjnym w Gdańsku, jaki odbył się jeszcze przed październikowymi wyborami zapowiedział on, że dokopie związkowcom, księżom i bankowcom. W tym przypadku, chyba że od razu pośle się tego człowieka do wszystkich diabłów, na pewno słowa dotrzyma. Chodzi tu o wzięcie pod fleki pracowników, elitę katolicką oraz działających w interesie Polski i prorozwojowo finansistów. Za wszystkie te osoby Pinokio zabrał się z mety, po mianowaniu się pierwszym ministrem. Wystarczy przypomnieć sobie tylko to, co naopowiadał w niedawnym exposé o emeryturach, rentach, składkach, podatkach i zmrożeniach. Jednak jest jeszcze inny wątek działań  tego mistrza destrukcji i to nieporównanie bardziej niepokojący. Chodzi mianowicie o resorty siłowe. Niby te same gęby na stanowiskach, ale w zmienionym usytuowaniu. Utworzono bowiem „Trójkąt Bermudzki – Polski”, którego zadaniem jest aktywne niszczenie w Narodzie wszystkiego, co wyraża nieśmiertelna idea – Bóg, Honor i Ojczyzna. Kątem prostym owego trójkąta jest bowiem sam Guru i Mistrz Donald Franciszek. Kolejny wierzchołek to osoba awansowana na ministra konstytucyjnego, ale która zajmuje się ciemną „stroną księżyca”, od początków dojścia do władzy (P)artii (O)bwiesiów czyli niejaki Jacek ‚Ciach’ Cichocki. Ten „Ciach i po krzyku” oraz inaczej „z cicha pęk”, a więc nowy Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji, dopilnuje niewątpliwie udoskonalenia kontynuacji szkolenia Policji, w duchu osiągnięć światłej poprzedniczki – Milicji. Sprawdzian jakości działań formacji, ze szczególnym uwzględnieniem ataku na siły patriotyczne miał miejsce niedawno czyli 11.11.’11. Odroczone ministerialne szlify „Ja” Jacek, wbrew pozorom uzyskał już po swoich zeznaniach przed Komisją Śledczą w sprawie „Afery Hazardowej”, gdzie naopowiadał banialuków, co pozwoliło Tuskowi, choć na czworakach, ale wyjść z podbramkowej sytuacji. No i trzeci wierzchołek trójkąta, znakomity i niczym niezastąpiony Krzysztof Aleksander ‚Bond’ Bondaryk, którego nie można było w pełni formalnie powołać na wiadome stanowisko, a także mianować generałem, dopóki śp. Prezydent Lech Kaczyński nie odszedł do „krainy wiecznych łowów”. Bond jako szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, tak ci uwewnętrznił wszelkie działania, że sam orzeka o jakości swoich posunięć dotyczących wszystkiego, od nabywanych przez siebie okazyjnie samochodów poczynając, a na otrzymywanych od prywatnych pracodawców honorariach kończąc. W dobie największej aktywności agentury Ruso-Sowietów w świecie i to od lat (np. wpadki ich agentów w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii), w Polsce problemu tego nie ma, bo rzecz jasna nie należymy do obszaru, którym Moskwa jest wywiadowczo zainteresowana. Tę „prawdę” pojął znakomicie inny fenomen od zapewniania bezpieczeństwa niejaki Marian Jerzy ‚Bór’ Janicki szef BOR. Tak ci bowiem podopilnowywał swoich obowiązków, że wszystko „poszło jak po maśle”, zarówno podczas wizyty Prezydenta w Gruzji jak i w Ruso-Sowietach, z których już nasza Głowa Państwa żywa nie wróciła. Za całokształt swoich osiągnięć w poruszaniu się w ciemnej kniei, m.in. prowadzenie pojazdu, którym zadawał szyku Bolko, ‚Bór’ z rąk wdzięcznego „Jezus” Maria Karola Bronisława otrzymał upragnioną nominację na generała dywizji. Jako kolejną osobę wspierającą „Trójkąt Bermudzki – Polski” trzeba koniecznie wymienić niejakiego Tomasza ‚Siema’ Siemoniaka, który stał się ekspertem i mężem opatrznościowym od wyeliminowywania niewygodnych politycznie struktur i ludzi z kilku ważkich instytucji jak: Telewizja Polska, PAP, Polskie Radio czy Warszawski Ratusz. Aktualnym zadaniem niewątpiącego Tomasza, po zlikwidowaniu 36 Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego MON, jest odpowiednie załatwienie sprawy zbyt dużo kosztujących kraj Polskich Sił Zbrojnych, ale i zakup możliwie dużej liczby fantastycznych („kuda” do nich amerykańskim Apaczom i Komanczom) śmigłowców bojowych produkcji Ruso-Sowietów. Niech sobie zarobią a NATO niech wie, że cenimy tamtejszą myśl techniczną, tym bardziej, że skradziona z USA. Ważną rzeczą, która spędza sen z oczu ministrowi, jest nadto podtrzymanie fantastycznej opinii jaką w sztabie NATO zdobyły sobie nadludzkie wysiłki naszego rządu, wojskowych, prokuratorów i ekspertów. Chodzi o wyjaśnienie, nie fatygując niepotrzebnie sojuszników, zawiłości ostatniego lotu Tu-154M 101 ze śp. Zwierzchnikiem Polskich Sił Zbrojnych, Prezydentem Lechem Kaczyńskim na pokładzie i kandydatem na Naczelnego Dowódcę NATO w Europie generałem (4 gwiazdki) Franciszkiem Gągorem. Starania te zakończą się zapewne tym, że w przewidywalnej przyszłości kierownictwo NATO, już żadnego pochodzącego z Wojska Polskiego generała, na tak wysokie stanowisko nie powoła. Zachciało się wam patriotom, po wyborze rodaka na papieża myśleć o innych światowych stanowiskach dla Polaków, to teraz macie. Wprawdzie lewactwo udawało, że wybór Marka Mariana ‚Betka’ Belki, Leszka ‚Baal’ Balcerowicza, czy Aleksandra ‚Kwass’ Kwaśniewskiego na bardzo wysokie stanowiska za granicą, jest bodaj pewny, to jednak był to tylko „pic na wodę, fotomontaż”. Jakoś wybitni w Polsce ludzie, z których rzeczywiście warto było skorzystać w poważnym kontekście  międzynarodowym, to wszakże nie są neokomuniści, względnie lewacy a patrioci. Summa Summarum jednak, Pinokio dowali Narodowi zdrowo. Nie obejdzie się bez ofiar. Resorty siłowe opanował. Trzeba zejść do podziemia i tam organizować opór. Zacząć należy od niezależnego obiegu informacji. Na wszystko zresztą przyjdzie kolej. „Jeszcze Polska nie zginęła”.

PS. (Wiadomość z ostatniej chwili). W ramach wykańczania tych, co coś konkretnego wiedzą o naturze rządów Pinokio i nim samym, ów posiłkując się Kodeksem Karnym, „załatwił” założyciela (P)artii (O)bwiesiów agenta komunistycznego gen. Gromosława ‚Czerep’ Czempińskiego. Teraz na zasadzie przeciwwagi unieszkodliwi np. kilkunastu kibiców-patriotów. Na miejscu Andrzeja Mariana „Nielech” Olechowskiego (również założyciel PO i agent prowadzony przez ‚Czerep’), jeżeli jeszcze tego nie zrobił, szybko bym składał samokrytykę. Włączenie się w ostatniej chwili do ostatniej kampanii wyborczej na rzecz Donalda Franciszka, może nie wystarczyć. Oj, jo, joj – chyba się zaczęło. A chciał wam Pinokio dać jeszcze odetchnąć do końca roku. Po wstawieniu się za Polską „Jezus” Maria Karol Bronisława powołanie rządu jednak przyśpieszono. I oto „masz ci babo placek”.

GRYPSY Z PLATFOSTANU (31) – Ohyda i los

11 Piątek Lu 2011

Posted by tumry in poezja, polityka, satyra

≈ Dodaj komentarz

Tagi

Belka, Bielecki, Bruksela, Chrabota, de Gaulle, Durczok, Europa, Frasyniuk, Golgota, Iskander, Jan Paweł II, Kamiński, Kochanowski, Kolenda-Zaleska, Kuźniar, Markowski, Maryja, Mazowiecki, Miecugow, Migalski, Miłosz, Obama, Olejnik, Oskar, Paradowska, Passent, Pałac Namiestnikowski, PiS, PO, Pochanke, Polska, Reagan, Rosja, Sejm, Sowiety, Stępień, Trybunał Konstytucyjny, TV5, USA, UW, Werner, Wołek, Żakowski

Swoją drogą trzeba przyznać, że „APOSTOŁOWIE WIECZNEGO REGRESU”* skupieni w i wokół Przetwórni Obywatelów oraz Salonu potrafią być wdzięczni. Przysług nie zapominają i kiedy nadejdzie stosowna pora śpieszą z apanażami. Dziennikarz TVN Jarosław  Kuźniar np. na nowy sposób poobsobaczał kogo trzeba i po pół roku oraz następnym takiej roboty, polskich dwóch „Oskarów” dziennikarskich się dochrapał.

Jego bliźniak w nazwisku, tym razem naukowiec prof. UW Roman, za opowiadanie dyrdymałów o amerykańskiej tarczy antyrakietowej doradcą w Pałacu Namiestnikowskim został. To nic, że odwołanie programu paradoksalnie zaszkodziło Irańczykom, którym z powodu jego braku grozi atak prewencyjny, może nawet jądrowy. Nieważne, iż zagraża to pokojowi na świecie (chcesz pokoju, gotuj się do wojny) ważne, że głupio konkurujący z Ameryką lecz równocześnie nasz „nieoceniony” sąsiad ma w Polsce, podobno sojuszniku USA, sprzymierzeńca Romana z Pałacu Namiestnikowskiego. Ruso-Sowietom  jest w ten sposób generalnie lepiej, bo zaoszczędzoną forsę spożytkują efektywniej np. wyprodukowując większą liczbę nowych ruchomych kompleksów „(Iska)nder” i instalując ich odpowiednią liczbę w obwodzie kaliningradzkim. To niewątpliwie dobra wiadomość dla Polski i Europy, gdyż teraz wojska sojuszu będą się pchać jak cholera z inwestycjami do naszego kraju, będącego jako całość w zasięgu tych rakiet. Jedyna nadzieja w tym, że amerykanie się zreflektują i wybiorą, innego prezydenta (za Barack’iem Husseinem Obamą gardłował Roman) i odpowiednio bo kompleksowo prze(Iska)ją Ruso-Sowiety gdzie trzeba, jak to było za czasów nieodżałowanych: Ronalda Reagana – politycznie i Jana Pawła II – duchowo.

Sztuczny, wieczny bląd, dziennikarka Monika, z silnikiem biorącym olej i głowie wypełnionej butami we wszystkich kolorach tęczy, cały czas na piedestale. Wystarczy, że aranżując stosownie sytuacje doprowadza niektórych dyskutantów do wypowiadania „głodnych kawałków” (nieliczni nie dawali się podpuszczać: śp. Rzecznik Praw Obywatelskich dr Janusz Kochanowski** czy dr Czesław Bielecki), ale zgodnych z linią tj. obsobaczających PiS, a jak tych zabraknie dopowiada je sama. Nagrody sypią się jak z rogu obfitości.

Znakomity, nadzwyczaj młody o siwej czuprynie socjolog, choć na ogół nieuradowany to jednak markowy Radosław, wydawało się, że utkwił w tytule doktorskim na amen niczym MiG(alski) przed ostrzelaniem  Brukseli. Jednak nic z tych rzeczy. Zapamiętano bowiem wyrafinowane analizy Radosława, w których np. wieszczył, że partia zafrasowanego  (zdaje się, że nieuradowany i zafrasowany są duchowymi braćmi) wejdzie do Sejmu musowo w podskokach i w tri miga. Partia ta nigdzie nie weszła bo najpierw nie zdołała się wydostać z miejsca zafrasowującego, zatarasowanego belką – do którego chodzą nawet królowie. Jednakże o „wieszczu” nie zapomniano i po jakimś czasie Radosław, choć schabu nie lubi ale misia Bubu jak najbardziej, się shabilitował i w ten sposób profesurę wypracował.

W podobnym stylu awansowano wielu choćby byłego przewodniczącego Trybunału Konstytucyjnego mgr. Jerzego Adama, który zasłużył sobie na coś co nazwano profesurą, w wyniku doprowadzenia do stępienia ostrza ustawy lustracyjnej, a właściwie jej  obalenia. Ów zapracował także na odkucie się finansowe w USA (tak się zapamiętale odkuwał, że nie można było temu czołowemu specjaliście i geniuszowi od 3-rzeczpospolicjarskiej sprawiedliwości doręczyć wezwania na rozprawę sądową, którą w pierwszej instancji był przegrał)***.

Sposoby posługiwania się ludźmi przez apostołów wiecznego regresu, są zresztą różne, nierzadko promując blagę. Oto co prawda niechodząca po kolędzie, lecz nadzwyczaj interesująca się krzyżem dziennikarka, która jakiś czas temu tak się rewelacyjnie wypowiedziała w Zalesiu, mówiąc o najokazalszym dębie rosnącym po polskiej stronie rzeki, że ów po raz wtóry zdębiał. W wyniku tego dąb zbyt długo zastanawiając się nad sobą i niebyłym poszumem własnych liści, nie dopilnował żołędzi, których w konsekwencji sporo stracił. Za wyssaną z palca informację niewiele więcej od niej warta firma dziennikarki musiała przeprosić, lecz pies z kulawą nogą by się nie doszukał w tym akcie jakiejkolwiek skruchy, gdyż stosownego sprostowania nie było. Redaktor Katarzyna odebrała za ten wyczyn liczne gratulacje, ponieważ opracowana przez nią strategia przyniosła pożądane bo zatrute owoce. W ogóle jej osoba może być dobrym przykładem degrengolady jaka zdominowała życie dziennikarskie w Rzplitej. Ona sama 5 lat wcześniej po zwycięstwie wyborczym Prawa i Sprawiedliwości, w studiu znakomitego TVN-24 urządziła pewien charakterystyczny poranny spektakl. Otóż poseł Michał Kamiński miast babę pogonić, zaczął się tłumaczyć ze zwycięstwa własnej partii i jej programu, a gromiąca go hetera uderzając ręką w stół i ze złością w głosie sylabizowała jego słowa niby je notując. W hecy tej chodziło jakoby o udowodnienie w przyszłości „kłamliwości” słów posła, co przecież z góry założono, i co było nieprawdą. Dzisiejsza sytuacja gospodarczo-polityczna doskonale by się nadawała do ponownego urządzenia czegoś podobnego, z naciskiem na realizację obietnic, z tą zasadniczą różnicą, że hecą by to już nie było ale tragedią owszem.  Na pamiątkę „uznania” związanego z osiągniętym przez  red. Katarzynę Kolendę-Zaleską poziomem dziennikarskiej roboty, a szczególnie za znamienite relacje spod Pałacu Namiestnikowskiego, dedykuję poniższy inspirowany Miłoszem utwór:

                                                   Golgota

Ty, która zwiodłaś człowieka wiernego

W usta jego nadziei słowo niebyłe wkładając

Świadectwo przewrotne na swej myśli mając

Od ciemności nabrzmiała, bez wstydu żadnego

Rękę jego dobrą na brata niewinnego

Obmyśliłaś obrócić, niegodna w tej godzinie próby

Aby jak Kain Abla przywieść go do zguby

W takiej chwili triumfem ściśniętego pęta

Odebrałaś srebrniki, śmiechem wybuchając

Lecz nie myśl żeś boginią, bo nie zaznasz Święta

Pod krzyżem ktoś był jeszcze – Maryja pamięta.

PS. Dodatkowo utwór ten serdecznie dedykuję szczególnie zasłużonym w budowaniu harmonijnego ładu medialnego dziennikarzom i życzę równie serdecznie, aby swój ugruntowany w  „prawdzie” dorobek i  logikę działania przenieśli, jeżeli jeszcze tego nie zrobili, także do własnych rodzin. Osiągną w ten sposób murowany efekt, który na pewno da się m.in. szczególnie zauważyć w rozwoju emocjonalnym najmłodszych – życzę więc tego i dziękuję za: Kamilowi Durczokowi (całokształtność), Bogusławowi Chrabocie (rafinowane wyrafinowanie), Wojciechowi Mazowieckiemu (że istnieje Warszawa), Grzegorzowi Miecugowowi (kwiecień w Krakowie), Danielowi Passentowi (filozofię sparciałego sznurka, który został pasem), Janinie Paradowskiej (połączenie parady gejów ze starożytnością), Justynie Pochanke (przyszły wywiad pt.: Już 24 h „Po Hance”), Piotrowi Stasińskiemu (drużbowanie Prezerpinie i Shaitanowi), Anicie Werner (retransmisję satelitarną z Księżyca wywiadu z Twardowskim o kogucie), Jackowi Żakowskiemu (papuzie jaja i  Sp. z o.o.), Tomaszowi Józefowi Wołkowi (koncepcję programu dyskusyjnego  dla  kanału TV 5: rybitwą wybyło na ciołku się skrupiło).

Nota bene wiersz powyższy ma swoją świecką wersję zakończenia o postaci  –  i to zapamięta. Ufam, że Maryja mi to wybaczy.

———-

* Określenie gen. Charlesa de Gaulle’a prezydenta Francji.

** Śp. Janusz Kochanowski sporządził potężny dokument prawny wykazując w nim ogromne uchybienia, niekonsekwencje i błędy dotyczące orzeczenia przez Trybunał niezgodności zakwestionowanej ustawy lustracyjnej z Konstytucją. Jak do tej pory cisza. Sędziowie ani be ani me, choć minęło już ładnych parę lat.

*** Sędzia Jerzy Adam Stępień jest spod znaku Panny, a gwiazdozbiór ten, jak i część gwiazdozbioru Wagi (szale) powołała do życia Bogini sprawiedliwości Dike. W ten sposób prawnik ów jest niejako podwójnie zobligowany do czynienia sprawiedliwości. Tymczasem, choć był prezesem Trybunału Konstytucyjnego i na niego spada główna odpowiedzialność za orzeczenie w sprawie ustawy lustracyjnej, on również ani be ani me na zarzuty śp. Janusza Kochanowskiego. Tak obywatelskiego państwa prawnego się nie zbuduje.

Subskrybuj

  • Entries (RSS)
  • Comments (RSS)

Archiwum

  • Styczeń 2015
  • Sierpień 2014
  • Lipiec 2014
  • Czerwiec 2014
  • Maj 2014
  • Kwiecień 2014
  • Marzec 2014
  • Luty 2014
  • Styczeń 2014
  • Grudzień 2013
  • Listopad 2013
  • Październik 2013
  • Wrzesień 2013
  • Sierpień 2013
  • Lipiec 2013
  • Czerwiec 2013
  • Maj 2013
  • Kwiecień 2013
  • Marzec 2013
  • Luty 2013
  • Styczeń 2013
  • Grudzień 2012
  • Listopad 2012
  • Październik 2012
  • Wrzesień 2012
  • Sierpień 2012
  • Lipiec 2012
  • Czerwiec 2012
  • Maj 2012
  • Kwiecień 2012
  • Marzec 2012
  • Luty 2012
  • Styczeń 2012
  • Grudzień 2011
  • Listopad 2011
  • Październik 2011
  • Wrzesień 2011
  • Sierpień 2011
  • Lipiec 2011
  • Czerwiec 2011
  • Maj 2011
  • Kwiecień 2011
  • Marzec 2011
  • Luty 2011
  • Styczeń 2011

Kategorie

  • ekonomia
  • film
  • historia
  • książka
  • kultura
  • motoryzacja
  • nauka
  • pies
  • poezja
  • polityka
  • prawo
  • przyroda
  • psychologia
  • satyra
  • sport
  • Uncategorized
  • wiara

Meta

  • Zarejestruj się
  • Zaloguj się

Stwórz darmową stronę albo bloga na WordPress.com.

Prywatność i pliki cookies: Ta witryna wykorzystuje pliki cookies. Kontynuując przeglądanie tej witryny, zgadzasz się na ich użycie. Aby dowiedzieć się więcej, a także jak kontrolować pliki cookies, przejdź na tą stronę: Polityka cookies