Tagi
Anodina, Belwederska, biomaszyna, Gazeta Wyborcza, Hitler, islam, Jagiellonowie, Kmicic, Kościół Powszechny, królowie elekcyjni, marksizm, Miller, neokomuniści, Piastowie, PO, Polska, Putin, Radziwiłł, Sienkiewicz, Smoleńsk, Stalin, Tusk, Warszawa, wiara mojżeszowa
Właściwie zewsząd na co wpływ mają neokomuniści, wylewa się teraz miłość w wydaniu Tuska i jego ferajny (P)atafianów (O)błowionych oraz dziennika (G)nidy (W)ojujące. Nie ma jakiejkolwiek świętości, której by nie poszargali wydalanym słowem, czym się ratują, będąc obłożnie chorymi na zatrzymywanie się moczu i stolca. Na szczęście jest w tym pewien pozytyw, gdyż w ten sposób wiemy, że generalnie przyszykowali coś arcyłotrowskiego. Pewnym jest, że działając na wzór bratnich państw zorganizowanych tak znakomicie przez parę przyjaciół Stalin – Hitler, front ideologiczno-polityczny w Polsce funkcjonuje na długiej nie zaś ultrakrótkiej fali.
Oni już wiedzą, że bajeczka Anodina i Millerowej jest dostatecznie skompromitowana i nikt przy zdrowych zmysłach nie bierze jej poważnie pod uwagę. Ale zginęło 96 osób, a to nadto wystarczający powód by w razie utraty władzy, wylądować w kryminale. Wniosek z tego jeden, że owej władzy nie można utracić. A ponieważ system okrągłostołowy zdał egzamin, gdyż uchronił zbrodniarzy przed poniesieniem konsekwencji swojego zezwierzęcenia, to sternicy dzisiejsi myślą, a właściwie są pewni, że i teraz się im też uda. Podłączyli się przy tym pod system światowego zniesławiania Kościoła Powszechnego (spróbujcie się tak przyczepić do mojżeszowych i islamistów, to będziecie mieć gnaty potrzaskane) i to na wszelkie sposoby, jak również pod anty wychowanie, poprzez erotyzację życia od lat przedszkolnych. Chcą w ten sposób pozyskać już nie człowieka, a po marksistowsku, uzyskać produkt niekierujący się wartościami a dowolnie programowalną biomaszynę. Wtedy dopiero będą pewni, że nikt ich nie postrąca z piedestałów.
We wszystkim co istotne dla życia społecznego narodu rządzący wyłamują się z procedur, mając za nic pracę innych, gdyż, jak myślą, nie czas na oszczędzanie setek, gdy się jest już winnym miliardy. Nie liczą się już z nikim i z niczym, poza pewnymi wyjątkami jak np. z człowiekiem urzędującym w ambasadzie, mieszczącej się przy ulicy Belwederskiej w Warszawie. O wszystkim zdecydował nieszczęsny Smoleńsk, a defacto wcześniejsze porozumienie Władimira Władimirowicza i Donalda Donaldowicza. Prawda jak pasują do siebie co dwaj – tatuś i synek o jednym imieniu. Ci dwaj właśnie, a właściwie jeden, gdyż drugi wnioskując po zachowaniu był raczej kelnerem, zdecydowali. Konsekwencje tego ponosimy i będziemy ponosić przez długie lata.
Państwo Piastów później Jagiellonów i wreszcie królów elekcyjnych szczyciło się tym, że nie dawało się w nim znaleźć chętnego na królobójcę. Henryk Sienkiewicz przypisał ustami księcia Bogusława Radziwiłła taką chęć Andrzejowi Kmicicowi, co prawdą nie było nawet w powieści. Tymczasem w Polsce XXI wieku, w kraju już nie królów a prezydentów, do czegoś takiego doszło. Brak dostatecznego rozumu żeby to pojąć i słów, które mogłyby to wyrazić. Najwyższy czas jednak aby sobie z tego i to powszechnie zdano w Polsce sprawę. Wnioski co dalej zrobić, nasuwają się same.