Tagi
agentura, Bóg i Historia, car, Czeka, dialektyka, duchowieństwo, Faraon, Fenicjanie, Głowacki, III Rzeczpospolita, kapłani, kompartia, materializm, mniejszości narodowe, Ochrana, PiS, Prus, Rosja, Sowiety, Żydzi
Właściwie nikt o zdrowych zmysłach nie neguje wpływu agentury na życie państwowe. Podobnie jest i w Polsce. Jednak akcja najstarszego i najpoważniejszego naszego dzieła literackiego, które poważnie o tym problemie traktuje, bynajmniej nie rozgrywa się w Rzplitej, a w modnym dzisiaj Egipcie. Mowa o powieści Bolesława Prusa „Faraon” (1897), w której autor przedstawił mechanizmy władzy funkcjonujące w państwie i społeczeństwie w powiązaniu ze specsłużbami. Najdziwniejsze w tym opisie i zarazem w diagnozie jest to, że najsprawniejszą agenturą nie dysponuje bynajmniej władca, lecz duchowni (kapłani) i mniejszości narodowe (Fenicjanie i Żydzi). Dopóki król nie działał przeciwko interesom duchowieństwa, praktyki wywiadu były użyteczne również i jemu. Z chwilą kiedy interesy obu tych władz rozeszły się, stał się on celem, w który zostały wymierzone główne działania agentury. Dla Bolesława Prusa formuła, którą przyjął, była jedyną możliwą, aby móc się wypowiedzieć w tej sprawie w sposób dla siebie bezpieczny. Jako powstaniec 1863 r., którego za karę pozbawiono tytułu szlacheckiego i majątku, wypowiadał się on w sposób zakamuflowany z jednej, ale i służalczy w stosunku do Cara z drugiej strony. Przed napisaniem „Faraona” – od 1881 r. istniała już znakomita prekursorka wywiadu Sowietów CzeKa (1917-1922) – carska Ochrana. A z agenturą rosyjską od samego początku żartów raczej nie było. Spietranie towarzyszyło wielu, nawet zupełnie niedoświadczonym przez życie, jak to było w przypadku Aleksandra Głowackiego.
W dzisiejszej Polsce, która nosi dumną nazwę III Rzeczpospolitej rzeczy miały się podobnie. Oto w wyniku wyborów do władzy doszło ugrupowanie patriotyczne Prawo i Sprawiedliwość, przy czym prezydenturę również uzyskał człowiek wynoszący swoją polityką Ojczyznę na piedestał. Agentura odziedziczona po kompartii i umocowana w Ruso-Sowietach, a więc odpowiednik stanu kapłańskiego w starożytnym Egipcie (mocodawca w Chaldei), nie mogła przejść obojętnie wobec zaistniałego stanu rzeczy. Doprowadzono zatem za pomocą Platformy Obywatelskiej najpierw do zamachu politycznego i wcześniejszych wyborów przeprowadzonych w narzuconej społeczeństwu psychotycznej atmosferze. Z kolei przyszedł czas na fizyczne usunięcie prezydenta i kluczowych dowódców wojska, który to krok umożliwił opanowanie całokształtu spraw zarządzania aparatem państwa.
Polska od drugiej połowy roku 2010, to już niekwestionowane eldorado specsłużb i ich głównego politycznego ramienia – Platformy Obywatelskiej. Takiej niebywałej góry pieniędzy jeszcze w Polsce nigdy nie przeprano, ani nie przerobiono. Takiej fury najżywotniejszych interesów Ojczyzny jeszcze nie przefrymarczono. Apetyty wzrosły do tego stopnia, że życie ludzkie stało się artykułem najtańszym po 1989 r. Wytworzona została sytuacja, w której pozostawanie u władzy jest dla PO koniecznością, a jej utrata nie wchodzi w grę. De facto od roku mamy w Polsce do czynienia z pełzającym zamachem stanu, który po jesiennych wyborach wykreuje rząd, odpowiedzialny jedynie przed tworzonymi w chorych wyobraźniach, materialistyczno-dialektyczno-historycznymi koniecznościami. Brednia tym samym, stanie się w zniewolonej na powrót Polsce, główną racją stanu.