Tagi
"ku pokrzepieniu serc", Cichocki, Dworak, Ford, Gierek, Gomułka, Jaruzelski, Kaczyński, Kancelaria Prezesa Rady Ministrów, Kim Ir Sen, Komorowski, Korea Płn., Kozłowski, kołchoźnik, Milczanowski, Ministerstwo Finansów, MSW, Niebo, o. Rydzyk, Olszewski, piekło, Pinokio, PiS, PO, Rada Ministrów, Radio Maryja, Równe, Rostowski, Sienkiewicz, Stwórca, Telewizja Trwam, Tusk, Wałęsa, Łunaczarski, Żołnierze Wyklęci
Tak więc za nami rekonstrukcja rządu wg Donalda Franciszka Tuska. Jak zwykle w rozumieniu wielu Pinokio łgał, gdyż to co miało miejsce w rządzie żadną przebudową nie było. Co racja to racja. Jednakże jest drugie dno tej sprawy i w tym sensie zmiany mają charakter zasadniczy. Oto bowiem szef Rady Ministrów działając na długiej fali, gdyż psychopatom Stwórca nie poskąpił umiejętności przewidywania, przedsięwziął był kroki mające dobrze przygotować agenturę i jej pociotków do nieuchronnego starcia ze społeczeństwem.
Na władzę neokomunistyczną w Polsce po roku 1989 spadł trzykrotnie kryzys, który kosztował przedstawicieli tej władzy sporo zdrowia (np.: Wałęsa poważna choroba serca; Wolski-Jaruzelski choroba nowotworowa; Kiszczak mówi się, że choroba serca). Neokomuniści zatem postanowili już nigdy nie dopuścić do władzy niekontrolowanego przez nich rządu (przykład gabinetów Jana Olszewskiego i Jarosława Kaczyńskiego) ani prezydenta (śp. Lech Kaczyński), gdyż napędziło im to sporego stracha, a zdrowie jest przecież najważniejsze. W warunkach polskich musi to oznaczać uruchomienie środków, co najmniej nadzwyczajnych i przestępczych, nie mających nic wspólnego, nie tylko z duchem obowiązującego prawa, ale także z legalnym działaniem w ogóle.
Kluczowym resortem, który z definicji władny jest zawiadywać i kontrolować takie przedsięwzięcia jest Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Tu jego szef Jajacek Cichocki „zreformował” co trzeba i został wycofany na z góry upatrzone pozycje, tj. do nadzorowania Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. W ten sposób Tusk „trzyma łapę” nad agenturą i policją, tak by w planowanej wojnie ze społeczeństwem, mieć możliwość dowalenia narodowi ile wlezie, przy jednoczesnemu sprawowaniu kontroli nad współpracownikami. Nie obędzie się bez ofiar, za co rzecz jasna odpowiedzialność przypisze się Jarosławowi Kaczyńskiemu i patriotom.
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych po Jajacku objął znakomity Bartłomiej Sienkiewicz, który kręcił się wokół tej instytucji na początku lat dziewięćdziesiątych, współpracując z beznadziejną fają, ówczesnym ministrem tego resortu, Krzysztofem Janem Kozłowskim. Z człowiekiem tym wewnętrzni agenci komunistyczni robili co chcieli. Jakby tego było mało świeżo mianowany szef MSW pomagał również uroczemu Andrzejowi Stanisławowi Milczanowskiemu urodzonemu w Równem, który jednak zważywszy skutki jego rządów w MSW, równo pod sufitem nie miał. Pradziadek Bartłomieja Henryk określił swoje główne dzieło – trylogię – jako pisaną „ku pokrzepieniu serc”. Obawiam się, że jego prawnuk, zważywszy na towarzystwo w rządzie, a nade wszystko psychopatyczność capo di tutti capi, wykreuje z kolei dzieło, które będzie można niestety w skrócie określić jako „ku zasmuceniu serc”. I oby nie było gorzej, gdyż ketmaniarz Tusk uwzględnił Barłomieja Sienkiewicza w rządzie (P)otworów (O)hydnych i (P)asty (S)zlifującej (L)akierki propagandowo. Jednocześnie jest to pułapka zastawiona na tych wszystkich, którzy przez swój patriotyzm identyfikują się z twórczością wielkiego noblisty, którego prawnuk zostanie, chcąc nie chcąc, wmieszany w ekscesy policyjne mogące przekroczyć swymi skutkami wszelkie wyobrażenie.
Z kolei Minister Finansów Jan Antony Vincent-Rostowski również nazywający siebie Jajackiem, człowiek zasłużony w zakłamywaniu rzeczywistości, otrzymał od Donalda Franciszka stanowisko wicepremiera. I nie chodzi tu o wzmocnienie pozycji ministra jako specjalisty od zawiadywania forsą. Ta jest, jak wykazały to inwestycje w infrastrukturę, fachowo rozchodowywana do właściwych kieszeni. Idzie o nadanie większych prerogatyw człowiekowi, który tak na prawdę jest specjalistą od wymysłów, mających zastosowanie w walce politycznej z Prawem i Sprawiedliwością oraz z patriotami i katolikami. W ten sposób Vincent został naczelnym ideologiem rządu i (P)ociotów (O)brzydłych zarazem.
Przemieszczenie z kolei Tomasza Arabskiego, a więc jednego z najbardziej reprezentatywnych członków PO na z góry upatrzone pozycje, zostało wymuszone przez czynność jaką jest zacieranie śladów odcisków palców, po krwawej robocie smoleńskiej. Podobnie rzeczy mają się z niedoszłym generalissimusem gen. dyw. Marianem Jerzym Janickim, szefem BOR. Ten kierowca, któremu buławę do teczki z kanapkami włożył Lech Bolko Wałęsa, rozstał się z niezwykle zasłużoną w dziele deklasowania własnego kraju formacją. Naczelna dewiza tej służby „z BOR-u wyszedłeś i do boru wrócisz” ma szczególna wymowę w dniach, w których tak wiele się mówi o nieznanych miejscach pochówku Żołnierzy Wyklętych. Jakaś przecież sprawiedliwość musi być.
Generalnie rzecz biorąc Donald Franciszek Tusk wie co robi. Wyciągnął ci on zasadnicze i operacyjne wnioski z historycznych zdarzeń jakie spotkały wcześniejszych przywódców, choćby towarzyszy Wiesława i Edwarda. Aby zapobiec nagłemu opuszczeniu pełnionej przez siebie funkcji z powodów zdrowotnych, utworzył ci on ponadto jednolity w wielości front informacyjny. Dzięki temu nie trzeba już zagłuszać nadawców czy rekwirować odbiorników, wyposażając jednocześnie gospodarstwa domowe w kołchoźniki, jak to zrobił tow. Kim Ir Sen w Korei Północnej. Teraz tylko załatwi się łapami intelektualisty Jana Aleksandra Dworaka o. Tadeusza Rydzyka i tym samym jego dzieła w postaci Radia Maryja i Telewizji Trwam i ‚wsio budiet w pariadkie’. Towarzysz Łunaczarski po wyrwaniu się na chwileczkę w wyobraźni z piekła, na sekundę znalazł się w siódmym niebie.
W sumie Tusk niezwykle twórczo rozwinął myśl zawartą w sloganie Henry’ego Forda – „może sobie pan zażyczyć samochód w każdym kolorze, byle by był to czarny”. Potomność tego Donaldowi Franciszkowi nigdy nie zapomni. Do zobaczenia w piekle powiedział chory Komorowski do przesuwającego się cienia, który z profilu wyglądał jak Pinokio.