Tagi
"gruba kreska", 1 maja, Andropow, Azja, Bierut, Bieżniew, bp Kaczmarek, Czernienko, Gazeta Wyborcza, III RP, Jaruzelski, Jezus Chrystus, kard. Nycz, Kazanie na Górze, Kirow, komunizm, Konstytucja PRL, Kopacz, Kościół Katolicki, Krakowskie Przedmieście, Lenin, Mazowiecki, Michnik, neokomunizm, PO, Polska, PSL, Sejm, Sowiety, Stalin, Trybuna Ludu, Tu 154M-101, Tusk, UD, UW, Zawadzki
To co nade wszystko charakteryzowało Polskę Ludową, to nieustanne wstawianie blagi. Lała się ona zewsząd w nieprawdopodobnych wprost ilościach. Głównym prasowym organem do głoszenia permanentnego fałszu była Trybuna Ludu. Każdego roku sterowana partyjno-rządowo kulminacja tego wszystkiego, miała miejsce 1 maja. Najwięcej kłamano na okoliczność kapitalności PZPR, imperializmu amerykańskiego, znakomitości ZSRS, wspaniałości rozwoju kraju, na temat patriotów i uczciwych ludzi oraz Kościoła Katolickiego. W całej PRL zdarzyły się też dwie wyjątkowe okazje do opowiadania ludziom nadprogramowych bujd. Były to pogrzeby dygnitarzy partyjno-państwowych. Doszło do dwóch takich imprez – Bieruta Bolesława w 1956 i Zawadzkiego Aleksandra w 1964 roku. Normalnie powinno być tego więcej, lecz potencjalni kandydaci do uruchomienia żałoby państwowej, byli wcześniej przez rewolty społeczne wyrzucani ze stanowisk. W związku z tym pogrzeby z jednoczesnym ogłoszeniem takiej żałoby właśnie, nie wchodziły w grę*.
To co nade wszystko charakteryzuje III RP zarządzaną przez herr Donalda Donaldowicza i notabli z PO i PSL, to również nieustanne wstawianie blagi. Leje się ona zewsząd w nieprawdopodobnych wprost ilościach. Głównym prasowym organem do głoszenia permanentnego fałszu jest Gazeta Wyborcza. Rzecz systematycznie narasta i rządowo-partyjna blaga wylewa się teraz w ilościach największych wokół kapitalności PO, znakomitości rozwoju kraju, udanej współpracy z Ruso-Sowietami, tragedii smoleńskiej, szkalowania śp. Lecha Kaczyńskiego i jego brata, nienawiści rzekomych faszystów i wredności Kościoła Katolickiego. Śmierć 96 ofiar ostatniego lotu Tu-154M 101 chwilowo złagodziła proceder zakłamywania rzeczywistości, szczególnie w kontekście ich pogrzebów. Ruszyło ono jednak ze zdwojoną siłą wkrótce potem, a głównym przedmiotem kłamliwego i wulgarnego ataku stał się krzyż na Krakowskim Przedmieściu. Ostatnio wzorem PRL wykorzystano także śmierć dostojnika partyjno-państwowego Mazowieckiego Tadeusza, aby nałgać nadprogramowo.
Pomijając to co powiedziano o byłym szefie UW, UD i premierze przed i podczas uroczystości pogrzebowych (np. kard. Nycz), zakłamywanie rzeczywistości pozwolono sobie kontynuować na forum Sejmu. Oto niewątpliwy główny po Tusku champion w załgawianiu rzeczywistości marszałek izby Kopacz Ewa Bożena, dała nieadekwatną propozycję uchwały dotyczącą rzekomych zasług zmarłego. Stwierdzono w niej np., że: „…przez całe życie służył społeczeństwu, kierując się zasadami etyki chrześcijańskiej i najwyższymi standardami działalności politycznej” (śp. pamięci bp. kielecki Czesław Kaczmarek w grobie się przewraca).
Natomiast specyficznie prawdziwe jest stwierdzenie że: „Jego myśl wywarła trwały wpływ na sposób pojmowania spraw publicznych i wymogi dotyczące przestrzegania prawa w Polsce. Stał się symbolem odpowiedzialności klasy politycznej i powszechnie cenionym autorytetem społecznym”. Chodzi o to, że „gruba kreska” zniszczyła szansę na pełną demokratyzację i szybki rozwój kraju, a także zdecydowała o kontynuacji przestrzegania prawa na szczot bolszewicki. W ten sposób Mazowiecki Tadeusz stał się rzeczywiście symbolem odpowiedzialności i autorytetem społecznym, ale dla tego tylko środowiska, które przekształciło się z bycia komunistami by zostać neokomunistami. Ta ideologiczna wolta stworzyła łotrom, pseudomoralne podstawy usprawiedliwiające zostanie tzw. biznesmenami, a defacto systematyczne okradanie ogółu i to na miliardowe kwoty.
———-
* W tej sprawie, bo któżby inny, rekord ustanowiły Sowiety. Otóż w niezmiernie krótkim czasie (listopad 1982 – marzec 1985) urządziły one trzy państwowe połączone z największą z możliwych żałobą państwową pogrzeby sekretarzy generalnych partii komunistycznej (Breżniew, Andropow, Czernienko). Jeżeli do tego dodać pochówki Lenina, Kirowa i Stalina, to PRL rzeczywiście daleko było do świetlanego wzorca Sowietów. Ale gdzież nam tam do wszechświatowych mistrzów. Przecież Polska nie leży w Azji. Na szczęście mieliśmy człowieka, który z ramienia PRL, obsłużył pierwsze 3 z wymienionych styp. Był nim znakomity, jakże jeszcze niedoceniony i dostatecznie nie oceniony człowiek honoru – Wolski-Jaruzelski Wojciech Witold. Ten ci nawet na pogrzebie Leonida Ilicza wyglądał jakby się miał za chwilę rozpłakać. Była to jakże najwyższego lotu empatia i altruizm. Przez chwilę nawet wydawało się, że generał próbuje wysylabizować jakąś modlitwę. Niestety obok nie było znawcy od kazania Chrystusa na Górze Michnika Adama, który ewentualnie mógłby coś w rzeczy samej pomóc. Jezus Maria.