Tagi

, , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , ,

W naszych stosunkach z Ruso-Sowietami jedna strona dzieli i rządzi, wysyłając dyspozycje zarówno z zewnątrz jak i od wewnątrz. Byłoby całkowicie jednostronnie gdyby nie zwykli ludzie, nasi obywatele, którzy nie mogąc znieść sromoty w jaką wpakowało Polskę działanie tercetu polityki egzotycznej Tusk – Komorowski – Sikorski, na własną rękę zaczęli działać zgodnie z naszą racją stanu. Osobą taką jest m.in. student Akademii Sztuk Plastycznych z Gdańsku Jerzy Szumczyk. Stworzona przez tego artystę-patriotę i w zaistniałej sytuacji mecenasa sztuki rzeźba*, oddaje ważną stronę relacji, w jaką się chcąc nie chcąc wchodzi, gdy los zafunduje swoiste interakcje z ludźmi kultury rosyjskiej, szczególnie z byłym postępowo-wiodącym proletariatem miast i wsi. Najwięcej w tej sprawie do powiedzenia miałyby kobiety z wielu krajów Europy środkowej i wschodniej. Linia Łaby okazała się być granicą, poza którą głównie dzięki 3 armii gen. George’a S. Pattona nie udało się żołnierzom Armii Czerwonej przenieść swojego ‚bojowego’ zapału, choć byli do tego niewątpliwie niezwykle zmotywowani.

Rzeźbę władze Gdańska usunęły na podobnej zasadzie, na jakiej przywrócono wbrew obywatelom komunistyczny napis, widniejący nad bramą słynnej jej Solidarnością stoczni. Jednocześnie onegdaj potrafiono uznać za dzieło sztuki, wyczyn niejakiej Nieznalskiej Doroty, która zaproponowała formę krzyża, uwikłaną w wyobrażenie przybitego do niej męskiego wiadomego narządu, wykorzystywanego przecież ochoczo przez wyzwolicieli spod znaku gwiazdy, sierpa i młota**. Na jakiej zasadzie  można było uznać jedną rzeźbę traktującą o seksualności natury ludzkiej jako obrazoburczą, inny zaś wytwór wręcz przeciwnie, czyli jako dozwolony akt weny twórczej, trudno dociec.

Niestety ambasador Ruso-Sowietów w Polsce Aleksandr Nikołajewicz Aleksiejew nie jest jednak pełnowartościowym orłem, może dlatego, że przemalowano mu pióra z czerni na złoto. Jakże się on może światle wypowiadać w sprawach kultury, skoro nie był w stanie właściwie odczytać przesłania rzeźby Pana Szumczyka, które z punktu widzenia czerwonej filozofii jest w swojej istocie zbieżne z ‚fantastyczną’ instalacją erotyczną owej Nieznalskiej D. Chodzi o Krzyż Pański, który de facto przynosili ze sobą żołnierze Sowietów nie tylko z resztą do Polski, ale na całej trasie swojego pełnego miłości pochodu na berlińskim i nie tylko kierunku. Oba dzieła to emanacja tego właśnie stanu ówczesnego rzeczy.

Armia Czerwona chciała się skupić na wyzwalaniu, a nie na stanach możliwych uwikłań wiadomego narządu, do którego parli imperialiści amerykańscy. Tymczasem miejscowi obywatele płci kulturowo żeńskiej (już wtedy Gender dawał znać o sobie) byli innego zdania.  Przewidująca polityka państwa Sowietów sprawiła, że jego żołnierze zostali na stosownych kursach przygotowani do zaspakajaniu niezbywalnych potrzeb osób wyzwalanych. Wyszli zatem na przeciw temu oczekiwaniu, i mimo straszliwego umęczenia walką, wywiązali się z tego internacjonalistycznego obowiązku na ocenę pięć z plusem.

Wydaje się więc, że ambasada Ruso-Sowietów w Warszawie, względnie jej konsulat w Gdańsku winny zażądać od prezydenta miasta, przywrócenia rzeźby Pana Szymczyka na poprzednie miejsce. Powinno się też rozpatrzyć nadanie artyście oraz Nieznalskiej D. jakiegoś odznaczenia Ruso-Sowietów, dla osób rozsławiających znakomitą reputację żołnierza tego kraju w świecie. Nie bez znaczenia, ze względu na pozytywne skojarzenia z braterstwem broni polsko-rosyjskim, wydaje się być brzmienie nazwisk obojga twórców: Szumczyka – „Szumi dokoła las…” i Nieznalskiej – „Ja  niczewo nie znaju”, wypowiedziane przez czerwonoarmistę, przed sądem wojennym 3 armii amerykańskiej, po ‚podarowaniu’ mu przez niemieckiego obywatela ziemskiego Hermanna, zegarków całej rodziny oraz jego i żony ślubnych obrączek.

Stało się to w warunkach, gdy koledzy oskarżonego przez imperialistów amerykańskich uczciwego żołnierza, prostowali za pomocą stołu kręgosłup jego połowicy. To przyjście z pomocą schorowanej kobiecie przez Armię Czerwoną, odbiło się szerokim echem uznania w całym cywilizowanym świecie. Wdzięczność Hermanna nie miała granic, a gdy po 9 miesiącach został w sposób dla siebie całkowicie zaskakujący, po raz wtóry ojcem, tym razem pięcioraczków, oszalał z radości, do tego stopnia, że wylądował w niemieckich Tworkach, czyli w zakładzie dla obłąkanych w mieście Bielefeld. Gdyby nie Katharina Renata i Jolanta Maria, które się nim odpowiedzialnie zajęły, roztrwoniłby do reszty cały majątek, procesując się z rządem najpierw Sowietów a następnie Ruso-Sowietów, gdyż wydawało się mu, że to owi ze wszech miar światli ludzie, powinni ufundować stypendia a następnie renty dla  Tatiany, Iwana, Jurija, Nikity i Roksany.

Mimo, że Raj Wschodzącego Słońca zgodził się przyjąć na swoim terytorium całą piątkę, osoby te mimo orzeczenia znakomitego Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, nie dały się jednak deportować na wschód, zapierając się na ziemi niemieckiej rękami i nogami. Wydaje się, że za cały ten galimatias zapłaci Polska, gdyż zarówno Katharina Renata, jak i Jolanta Maria to Polki, którym przepełniony patriotami rząd w Warszawie zafundował wyjazd za chlebem do ojczyzny Goethego. Przez to właśnie Polityczny Tercet egzotyczny: Tusk – Komorowski – Sikorski uważa rzecz  przez Rzeczpospolitą za przegraną, i zamierza wszystkim stronom tj. Ruso-Sowietom, Niemcom jak i częściowo pięcioraczkom, wypłacić odszkodowanie, proponując w razie własnej niewypłacalności wieczystą dzierżawę całego terytorium Polski. Zdaje się, że układające się strony, dojdą wkrótce do porozumienia.

———-

* Żołnierz Armii Czerwonej klęczy między rozsuniętymi nogami będącej w ciąży kobiety, mając opuszczone spodnie i trzymając ją lewą ręką za włosy, mając zaś w prawej pistolet***, którego lufę umieścił nieszczęsnej w ustach.

** W Polsce ‚prospołeczna działalność erotyczna’ żołnierzy Armii Czerwonej zaznaczyła się jeszcze w 1918 roku i była kontynuowana do 1920, oraz od 17 września 1939 do 1941, a następnie ponownie na terytorium naszego kraju od 1944 r. Na zachodzie podaje się niewątpliwie zaniżone dane o 100 tys. (1944-1945) zgwałconych Polkach. W tym samym czasie na terytorium Niemiec to samo stało się z ok. 2 mln. mieszkankami tego kraju.

*** Czerwonoarmista mający do dyspozycji pistolet, nie był z pewnością żadnym tam szeregowcem. Zatem zadbanie o właściwą pozycję kobiet, na zajmowanych przez Sowiety terenach innych państw, było niewątpliwie oficerską troską dowództwa tej najbardziej światłej armii świata.