Tagi

, , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , ,

W świecie obiegu informacji w Polsce dzieje się coś niewytłumaczalnego. Oto gdy rząd lub jego front ideologiczny podejmie dowolną skłamaną inicjatywę, to w ślad za tym idzie jakieś spektakularne wydarzenie, negliżujące to usiłowanie, i pokazujące czarno na białym jego wrażą istotę. Tak się też stało ostatnio z mocno obudowaną w różne przedsięwzięcia agenturalną akcją, mającą na celu zdyskredytowanie osiągnięć niezależnych naukowców, zajmujących się wyjaśnianiem tragedii smoleńskiej.

Sygnał do medialnego linczu dał Michnik Adam zawiadujący dużą częścią szamba z (G)ranatem (W)issarionowicza na czele, który wrzucono do ogrodu m.in. znakomitego naszego uczonego pracującego w USA prof. Wiesława Biniendy.  Z kolei swoje trzy grosze i złamanego szeląga w tej sprawie dodali seryjnie: Lasek Maciej Grzegorz, Lis Tomasz, Olejnik Monika, Kuźniar Jarosław, Paradowska Janina Maria, Wielowieyska Dominika, Ordyński Jan, Owsiak Jerzy Zbigniew, Żakowski Jacek, Czapiński Janusz  i wielu innych upadłych osobników. Notowania (P)astiszu (O)bleśnego natychmiast cudownie wzrosły, tym razem o 11%, a Deresz Paweł Jan wystosował do marszałek Kopacz Ewy Bożeny list z apelem o wylanie smoleńskiego zespołu parlamentarnego z Sejmu, podczas gdy Tusk Donald Franciszek posłużył się mało zakamuflowanymi groźbami pod adresem myślących niezależnie osób. Cóż rzeczywiście zbiorowego samobójcy jeszcze nie ujęto.

W trakcie tego wszystkiego inny także polski naukowiec pracujący również w USA prof. Chris Cieszewski miał na II Konferencji wystąpienie naukowe, w którym krok po kroku wykazał, że kluczowa dla narracji łgarzy tłumaczących śmierć 96 naszych rodaków zachowaniem się pilotów – pancerna brzoza – była już złamana co najmniej na 5 dni przed tym, kiedy miało to rzekomo uczynić lewe skrzydło Tu-154M 101. Jakby tego było mało tygodnik ‚w Sieci’ opublikował na okładce zdjęcie, pochodzące z miejsca i z dnia (wieczór), w którym doszło do tragedii, gdzie wbrew dotychczasowym przekazom zarówno herr Donald Donaldowicz jak i Władimir Władimirowicz, bynajmniej smutnych min nie mają. Co więcej wyglądają na zadowolonych w stylu „Jezus” Maria Karol Bronisława, prezentującego na lotnisku wyrazisty uśmiech, w momencie przylotu na Okęcie w Warszawie samolotu ze zwłokami ofiar.

Te dwie okoliczności całkowicie ośmieszyły i sfalsyfikowały narrację oficjalną, dając też niesłychanie dużo do myślenia. Niestety nie są to myśli budujące a raczej tragiczno-pesymistyczne. Po pierwsze chodzi o to, że „wypadek” musiano zaplanować i to rzecz jasna w szczegółach, a więc była to ohydna zbrodnia stanu. Obie zainteresowane strony musiały w tej sprawie współpracować, począwszy od wyznaczenia wykonawcy remontu Tu-154M 101, rozdzielenie wizyt śp. Prezydenta od wizyty premiera w Katyniu, aż po przygotowanie z góry wersji przyczyn rzekomej katastrofy. Skoro do tego się posunięto, w takim razie z uczciwymi i demokratycznymi wyborami w Polsce można się już pożegnać. Nie sposób sobie bowiem wyobrazić, aby zbrodniarze dali się odsunąć od władzy, w konsekwencji ponosząc potężne konsekwencje swoich czynów. Podjęli się zatem wiadomego zadania mając pewność, że pozostaną bezkarni. Aby to było możliwe państwo polskie musiało zostać urządzone na modłę bolszewicką. Zatem znów jesteśmy w Sowietach, tym razem znakomicie zamaskowanych ale jednak w totalitarnych Sowietach. A co mówił Jan Paweł II w naszym parlamencie? Congratulations Mr. Tusk.